Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77800

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przychodzisz z kotem do weterynarza na wizytę, umówioną ponad tydzień wcześniej. Gabinet czynny od 12, masz na 12.15, więc przed tobą będzie pewnie tylko jeden klient. Ale nie. Ktoś już jest w gabinecie, a w poczekalni czeka babka z psami.

Czekasz, aż naburmuszona pani ze sklepu zoologicznego, sąsiadującego z poczekalnią (pełniąca chyba rolę recepcjonistki, bo zapisuje na wizyty i odbiera telefony) zainteresuje się tobą (choćby spyta o powód przyjścia, bo z racji psów harcujących po poczekalni, zakotwiczyłam się w części sklepowej). Bezskutecznie, pani jest zajęta, chociaż na pogaduszki z babką od psów ma czas (widać, że się znają, bo mówią do siebie po imieniu).

Z gabinetu wychodzi klient, ale mimo, że nadeszła nasza godzina, wchodzi pani z psami, bo "była pierwsza" - naburmuszona sprzedawczyni ma wszystko w nosie, bo "ona kolejki nie pilnuje".

Po 45 minutach czekania wyszukujesz w telefonie innych weterynarzy w pobliżu. Po godzinie udaje się dodzwonić i umówić "na już". Szkoda tylko kota, który niepotrzebnie stresował się w ciasnym transporterze.

Najśmieszniejsze jest to, że wszędzie w lecznicy wiszą kartki, że dla komfortu zwierząt wszystkie wizyty są umawiane telefonicznie...

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 222 (270)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…