Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77916

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dużo zamieszczacie historii o piekielnych sąsiadach i, muszę przyznać, że zawsze traktowałem je trochę z przymrużeniem oka. Może dlatego, że moje staruszki z klatki są do rany przyłóż.
Ale ostatnio na własnej skórze przekonałem się jak bardzo zryty można mieć dekiel.

Od niedawna pomagam koledze w remoncie kawalerki, do której docelowo ma się wprowadzić. Na razie polega to raczej na wynoszeniu skarbów gromadzonych latami przez starszego człowieka i sprzątaniu, więc na razie nie odbywają się żadne głośne prace typu wiercenie, kucie, itp.

Ze względu na to, że średnia wieku sąsiadów grubo przekracza sześćdziesiątkę, od początku staramy się utrzymywać z nimi kulturalne stosunki np. wnosząc zakupy, żeby na przyszłość kumpel był postrzegany w dobrym świetle.

Pracujemy sobie spokojnie: kumpela coś ogarnia na balkonie, kumpel drapie starą tapetę w przedpokoju, a ja, siedząc na podłodze, rozkręcam stary piecyk zdemontowany przez gazownię w celu wyniesienia go panom bardziej potrzebującym pod śmietnik.
Właściwie jedynym źródłem jakiegoś hałasu jest mój telefon z włączonym radiem na parapecie za mną.

Siedziałem twarzą do drzwi wejściowych więc pierwszy zauważyłem wtargnięcie sąsiadki z RYJEM. Tak się darła, że chyba nawet w Chicago się auta zatrzymywały. Ogólnie była w samym szlafroku (to akurat było widać na pierwszy rzut oka), z mokrymi włosami i... pełnym makijażem(?)

A darła się mniej więcej w tym sensie:
"Wiedziałam mordercy! Dopiero się wprowadzili, a już chcą mnie zabić! Ja siedzę w wannie, a ci bandyci tak w rury waliliście, że mi mało Junkers do wanny nie wpadł! Ja mam zawał! Policja!"
Czy coś w tym stylu.

Kumpel przestraszony (w końcu to on tam będzie mieszkał), próbuje tłumaczyć, że w łazience nie są przeprowadzane kompletnie żadne działania remontowe, ale może po pionie jakiś hałas się niesie i w ogóle przeprasza.
Niestety to tylko spotęgowało wrzaski tej staruchy.
W otwartych drzwiach wejściowych widzę też już trzy siwe głowy pozostałych sąsiadek z piętra.
Odłożyłem narzędzia, naparłem na furiatkę (prawie półtorej głowy różnicy wzrostu).

(J) Proszę wyjść.
(F) Nie wyrzucaj mnie!
(J) Proszę wyjść (cały czas prąc przed siebie, więc siłą rzeczy baba musiała się cofać).
(F) Nie bij mnie! (nawet nie podniosłem głosu, a co dopiero ręki).
W końcu wylądowała na korytarzu, drzwi zwyczajnie zatrzasnąłem i żartując wróciliśmy do pracy.

Po kilku minutach rozlega się pukanie do drzwi. Powstrzymałem kumpelę: ja otworzę. Jak to ona, to jej mopa w gardło wepchnę. Otwieram drzwi, a tam sympatyczna staruszka z mieszkania na przeciwko:

(S) Kawalerze kochany! Ta wariatka nas tu wszystkich terroryzuje! Jak dobrze, że się pan wprowadza, bo może w końcu będziemy mieć spokój!

Okazało się, że roznegliżowana starucha nie mieszka piętro niżej tylko drzwi obok i regularnie wyżywa się na sędziwych sąsiadach niezdolnych się jej przeciwstawić.
Z uśmiechem wyjaśniłem, że to nie ja się wprowadzam tylko kolega, ale przy poparciu sąsiadów, na pewno będzie potrafił spacyfikować kłopotliwą terrorystkę. Babcia jeszcze spojrzała na kumpla mrucząc, że jestem od niego wyższy. Ale uspokojona, że wzrost nie przekłada się na siłę, uspokojona podreptała do domu. Za chwilę wróciła z ciastem domowej roboty w zapłacie za pacyfikację sąsiadki. Szkoda tylko, że akurat ja tego ciasta spróbować nie mogłem, bo przyjmuję tylko posiłki płynne.

We wtorek po świętach wracamy na mieszkanie. Zobaczymy co dalej.

sąsiedzi

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (313)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…