Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78102

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odnośnie historii http://piekielni.pl/78098

Nie chodziłam do przedszkola, gdyż miał się kto mną zająć w domu. Natomiast gdy przyszedł czas na zerówkę, rodzice mieli możliwość wysłać mnie do zerówki w przedszkolu za ok. 250 zł z wyżywieniem i różnymi atrakcyjnymi zajęciami dodatkowymi lub do szkolnej - darmowej, ale bez dodatkowych zajęć i wyżywienia. Wybrali opcję pierwszą, tak więc dołączyłam do grupy, która znała się od początku przedszkola, a ja byłam tą jedyną "spoza".

Nie, nie zostałam odtrącona ale w naszej grupie były dwie dziewczynki, z którymi nikt się nie bawił. Nazwijmy je Karolinka i Michalinka. Karolinka miała Zespół Downa, natomiast Michalinka była lekko upośledzona i miała problem z poruszaniem się.

Jako, że nie byłam nauczona by kogokolwiek odtrącać to bawiłam się także z Karolinką i Michalinką. Szybko jednak zauważyłam, że inne dzieci nie chcę się ze mną bawić gdy bawię się z tymi dwoma, ale bez problemu przyjmują mnie do swojej grupy gdy jestem bez nich. Unikały tamtych dwóch jak ognia i gdy tylko tamte się zbliżały zapadała cisza i wszyscy odchodzili jak najdalej - nawet jeśli wiązało się to z pozostawieniem najatrakcyjniejszych zabawek!

Już w ciągu miesiąca zrozumiałam dlaczego:

Sytuacja 1: Ja i Karolinka bawimy się lalkami, nagle ona zaczyna rozbierać moją lalkę, na co ja się nie zgadzam i mówię jej, że ma przestać. Karolinka w ryk. Przybiegła przedszkolanka i dostałam opieprz, że mam nie denerwować Karolinki BO ONA JEST CHORA.

Sytuacja 2: Wszyscy opuścili przedszkole wcześniej, w szatni zostałam ja i Michalinka była tam także mama Michalinki oraz pani przedszkolanka. Ubierałam właśnie swoje śliczne różowe buciki, gdy Michalinka zaczęła mi je wyszarpywać z rąk piszcząc głośne "ja chce teee, ja chce teeee!" Odpowiedziałam "ale to moje, twoje są tam" i wskazałam na leżące na podłodze buty. Na to jej matka się oburzyła i zjechała mnie od góry do dołu jaka to ja jestem zła i niewychowana, że trzeba się dzielić i pójdę do piekła, skoro tak traktuję Michalinkę. Wyjęła mi z ręki MOJE buty i zaczęła zakładać swojej córce. Ja w płacz. Na szczęście weszła wtedy moja mama i gdy się dowiedziała co się dzieje, to w kilku krótkich słowach wyjaśniła, że absolutnie coś takiego nie będzie mieć miejsca i sobie nie życzy okradania swojego dziecka. Na co pani przedszkolanka, dotąd nic nie mówiąca, wtrąciła "przecież Michalinka jest chora i to bezduszne takiemu dziecku odmawiać". Mama nic już nie powiedziała, tylko zabrała mnie i wyszła. Następnego dnia poszła na rozmowę z dyrektorką.

Sytuacja 3: Na Mikołajki dostaliśmy po czekoladzie od "Mikołaja". Większość dzieci swoje zapasy schowała (co mnie strasznie zdziwiło gdy widziałam jak ukrywają tą czekoladę), chwilę potem zrozumiałam dlaczego. Karolinka i Michalinka swój przydział zjadły w kilka minut, ale nie nasyciło to ich apetytu. Wzięły sobie moją czekoladę i zaczęły ją zjadać, a ja im ją zabrałam i zaczęłam sama jeść (w końcu była moja) czym wywołałam salwę płaczu. Zaalarmowana tym płaczem przedszkolanka przybiegła i zarządziła, że mam się z nimi podzielić. Powiedziałam, że zjadły już całe swoje i pół mojej i resztę chcę zjeść sama. Ledwie skończyłam mówić, a dostałam wtedy po głowie od Karolinki metalowym piórnikiem, rozpłakałam się, a one zabrały tę resztkę czekolady. Przedszkolanka stwierdziła, że nie powinnam była ich denerwować, bo są CHORE i MUSZĘ się o nie troszczyć.

Te sytuacje oraz to, że dziewczynki te nie raz przejawiały agresję względem mnie i nie były za to karane, nauczyło mnie, żeby dla własnego dobra trzymać się od nich jak najdalej. W ten właśnie sposób dołączyłam na dobre do reszty dzieciaków i wspólnie z nimi unikałam, jak się dało, Karolinki i Michalinki.

przedszkole zerówka szkoła

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 294 (324)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…