Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78130

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wyjdę na sfrustrowanego i nieszczęśliwego człowieka dodając historie jedna za drugą, ale jakiś upust tej negatywnej energii musi mieć ujście. Dobrze, że nie jestem sam.

Czuję, że ta historia będzie nieco kontrowersyjna i nie każdemu może się spodobać. Będzie o kościele, a bardziej precyzyjnie, to o przedstawicielach w czarnych szatach - księżach, a także o manipulacji. Moim zdaniem historia jest niesamowicie piekielna.

Wrócę pamięcią kilka ładnych lat wstecz - piąty rok studiów. Wybranka mego serca, dwa lata młodsza, czwarty rok studiów. Nie że miałem rok w plecy, tylko jestem po technikum - jakby ktoś miał się przyczepić. Staż związku to 4 lata plus minus ogryzek w postaci kilku miesięcy. Zbliża się pora i już w zasadzie chęć oświadczyn. Fajnie tak po studiach już się ogarnąć całkowicie, założyć rodzinę. Najpierw jednak - skończ sam, daj skończyć i jej studia - pomyślałem. Przychodzi taki dzień, gdzie Słońce moje wychodzi w niedzielę o 17, wystrojona jak nigdy, pantofelki, sukienka, marynarka. Myślę co Ty Słońce, na jakieś wybory się wybierasz? Nie, do kościoła. Sytuacja zaczyna mieć charakter nawrotowy co niedzielę. No dobrze, zaczęłaś, ani mnie to grzeje, ani ziębi.

Jakoś niedługo mija, w związku robi się coraz chłodniej. Słońce zaczyna bardzo mocno naciskać na ślub. Przedstawiłem swoje stanowisko jak wyżej - skończmy studia, przyjdzie na wszystko czas. Nie ucieknie. Mija tydzień - stanowcze oświadczenie, że do ślubu celibat. Bo to nie po katolicku, bo to grzech, bo na kocią łapę, kościół zabrania. Kopara do ziemi opada, ale okej, niech będzie. W sumie tylko z jednego powodu ze sobą nie jesteśmy, liczy się uczucie. Jak leci to powiedzenie, daj palec, a co dalej...? Dalej, proszę państwa, z każdym dniem dochodzą nowe zakazy: nie ma trzymania za tyłek, nie ma stringów, nie ma spania razem, nie ma szeptania sprośnych rzeczy do ucha, nie ma rozbierania się do naga. Bo to nie po katolicku! Sumienie nie pozwala, Słońce mówi że czuje do siebie obrzydzenie patrząc na swoje odbicie w lustrze, że robiła takie złe i grzeszne rzeczy, żałuje wszystkiego. Noo Słońce, cios poniżej pasa ostrym narzędziem. Przestaje nagle słuchać muzyki na YT, bo artysta tworzy, a na YT jest za darmo nielegalnie, to jest kradzież, łamanie przykazań. Dochodzi do tego, że skromna pensja studentki robiącej po 80 godzin w miesiącu znika w puszkach i na tacy. Zaczyna brakować na podstawowe środki do życia. Jednak dwoje studentów dziennych w wynajmowanej kawalerce ma problemy mimo wszystko powiązać koniec z końcem.

Co robić? Widać że się dzieje źle, katastrofa. Jak tak bliska osoba może się oddalać? Pora wziąć Słońce na szczerą rozmowę. O co chodzi? Skąd to nagłe nawrócenie? Skąd taka paranoja? No i leci z płaczem; otóż Słońce wstąpiło do wspólnoty parafialnej, jakieś kółko różańcowe, grupa charyzmatyczna, nie znam się na tym. Ma tam swojego księdza prowadzącego, który ją uczy jak żyć w harmonii ze swoim sumieniem, jak oczyścić się z grzechów by dostąpić zbawienia. To on jej wmówił wstrzemięźliwość, mnie nazwał grzesznikiem, złym duchem, diabłem, że potrzebuję duchowego uleczenia, tak jak Słońce. To ksiądz daje jej siłę, by nie miała grzesznych myśli. Daję słowo miałem iść do niego i dać w mordę za zrobienie mojej ukochanej prania mózgu. Nagle w Słońce wstąpiła furia, że to zły duch przeze mnie przemawia, bo gdy czuje że obok działa dobra siła, to on się buntuje i wszystkimi siłami próbuje zasiać ziarno grzechu. Wytrzymałem tak kilka dni i niestety odszedłem. Skoro ważniejszy jest ksiądz, który teraz jest mentorem, pocieszycielem, wsparciem, do niego dzwoni gdy ma problem.

Kontakt zerwany, serce poskładane. Widzimy się po dwóch latach - oczywiście punktem startowym jest piąty rok moich studiów, toteż te dwa lata po liczę w historii od tamtej chwili. U mnie poszło jak planowałem, na tyle się ogarnąłem, że na wynajmie mieszkać długo nie będę już raczej, coś tam sobie robię w życiu, spełniam się zawodowo. Kraina mlekiem i miodem płynąca, satyrycznie i przesadnie to ujmę. A cóż u Słońca za horyzontem? Zrezygnowała z wymarzonej pracy, bo jak stwierdziła, sumienie nie pozwala jej sprzedawać środków antykoncepcyjnych, ani nie reagować, gdy inni je sprzedają - brak reakcji to też grzech! Ksiądz jej pomógł podjąć taką decyzję - albo praca w grzechu, albo czyste sumienie. Dziewczyna, która jest magistrem farmacji, studia skończyła z wyróżnieniem. Którą trzeba było nosić w środku nocy do łóżka, bo zasypiała zakuwając do sesji. Która cieszyła się jak dziecko z każdej 5 i prawie płakała mając 4.5. Która potrafiła zatrzymać się w lesie na szybki numerek. Która była oczytana w kwestii leków do tego stopnia, że na drugim roku ogarniała 90% leków dostępnych na rynku, znała już na pamięć praktycznie całą encyklopedię leków. Która obecnie szuka pracy, by nie godziła w jej sumienie. Szuka tej pracy od prawie roku, musiała wrócić do rodziców, bo sama na bezrobociu co może? Odwróciła się od wszystkich znajomych, bo każdy twierdzi, że jest opętana, wpadła w sidła jakiejś sekty. Stosowała więc wobec wszystkich taką samą formułkę jak w stosunku do mnie. Ona jest na drodze do zbawienia, zły duch przemawia przez ludzi i próbuje ją nakłonić do powrotu na złą drogę. Od tego spotkania minęło też parę lat. Więcej się nie widzieliśmy. Nie wiem co u niej aktualnie.

Czy to nie piekielne? Moje Słońce, z którym dziś byłbym już parę lat po ślubie, może mielibyśmy już dziecko?

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 249 (351)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…