Na Ojca, Syna i Wnuka...
Wczorajszy późny ranek, jadę autobusem miejskim i usiłuję zachować jedną pozycję za wszelką możliwą cenę. W pewnym momencie podbiega do mnie pięcio-, może sześcioletni chłopiec i kopie łydkę.
Cela miał wybornego, bo trafił prosto w naciągnięty trzy dni temu mięsień brzuchaty. Łzy w oczach, szum w uszach, a ręka poszła sama za wyćwiczonym latami odruchem i chlasnęła gnojka przez łeb tak, że aż się obrócił i upadł, zanim zaczął wyć.
Co wykrzyczała do mnie jego matka z bezpiecznej odległości 2 metrów?
"Co mu pani robi, niech go pani nie bije, ON JEST Z IN VITRO!"
Przysięgłabym, że z ZOO.
Wczorajszy późny ranek, jadę autobusem miejskim i usiłuję zachować jedną pozycję za wszelką możliwą cenę. W pewnym momencie podbiega do mnie pięcio-, może sześcioletni chłopiec i kopie łydkę.
Cela miał wybornego, bo trafił prosto w naciągnięty trzy dni temu mięsień brzuchaty. Łzy w oczach, szum w uszach, a ręka poszła sama za wyćwiczonym latami odruchem i chlasnęła gnojka przez łeb tak, że aż się obrócił i upadł, zanim zaczął wyć.
Co wykrzyczała do mnie jego matka z bezpiecznej odległości 2 metrów?
"Co mu pani robi, niech go pani nie bije, ON JEST Z IN VITRO!"
Przysięgłabym, że z ZOO.
ludzkość
Ocena:
358
(402)
Komentarze