Wracam do domu z pracy i słyszę wyzwiska dobiegające gdzieś mniej więcej z rejonu, w który się udawałem. Po wynurzeniu się zza rogu widzę moją sąsiadkę, usilnie trzymającą się ściany, oraz 4 chłopaków w wieku licealnym z jej laską, śmiejących się, że jak ją chce, to ma po nią przyjść.
Szczęśliwie miałem trochę żelastwa w ręce, więc podszedłem do nich, ścisnąłem za ramię tego, który trzymał wyżej wspomniany wspomagacz ruchu, przyjąłem uśmiech seryjnego mordercy i zapytałem, czy jest jakiś problem. Cała banda zbladła i ucichła, trójka uciekła.
Tego, którego trzymałem, doprowadziłem przed niedoszłą ofiarę, pomogłem mu się ukłonić i przeprosić, po czym pobiegł gonić kolegów.
Sąsiadka nie ma nogi. Ma protezę, pomaga sobie laską. Całość podobno trwała około 5 minut. W oknach ludzie oglądali przedstawienie.
Szczęśliwie miałem trochę żelastwa w ręce, więc podszedłem do nich, ścisnąłem za ramię tego, który trzymał wyżej wspomniany wspomagacz ruchu, przyjąłem uśmiech seryjnego mordercy i zapytałem, czy jest jakiś problem. Cała banda zbladła i ucichła, trójka uciekła.
Tego, którego trzymałem, doprowadziłem przed niedoszłą ofiarę, pomogłem mu się ukłonić i przeprosić, po czym pobiegł gonić kolegów.
Sąsiadka nie ma nogi. Ma protezę, pomaga sobie laską. Całość podobno trwała około 5 minut. W oknach ludzie oglądali przedstawienie.
Ocena:
326
(342)
Komentarze