Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78318

przez ~james ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu jadąc z kolegą na koncert do miasta oddalonego od mojej mieściny 400 km miałem dość poważnie wyglądający wypadek drogowy.

Kierowałem ja. Nagle kierowca z naprzeciwka zjechał na mój pas i doszło zderzenia. Jak się później okazało - przysnął. Pech straszliwy. Moje auto dość spore, długie, strefa zgniotu znaczna... śpiocha-małe miejskie autko. W efekcie i ja i tamten leżymy autami w rowie. Udało mi się jakość wyczołgać z kabiny - kumplowi zresztą też. Na jezdni mnóstwo porozbijanych części obu aut. Reszta ludzi mimo to jeździ po tych śmieciach i mija nas jakby nigdy nic - totalna znieczulica. Mi z czoła leci krew. Kumpel ma jakieś bóle w kończynach. Podchodzę całkiem oszołomiony do osi jezdni i zatrzymuje pierwszy lepszy samochód. W nim jakiś facet (F) i żonką i taka oto rozmowa:

(Ja): Przepraszam, czy mógłbym prosić pana o wykonanie telefonu, bo mój został w aucie - wskazując na wrak
Facet patrzy na żonkę potem na mnie, potem na szczątki auta i...
(F): Yyy... Wie pan co... ale ja mam mało na koncie...
Po czym zasunął szyby i ruszył przed siebie.

komunikacja_miejska

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (291)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…