Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78326

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia litlle_trouble1 (#78321) przypomniała mi jedno "sąsiedzkie" zdarzenie z przed kilku lat.

Będąc jeszcze na studiach, wraz z dziewczyną wynajęliśmy kawalerkę na Brzeźnie (Gdańsk), całkiem niedaleko od plaży, lokalizacja rzekłbym mocno wypoczynkowa.
Mieszkanko w bloku, 4-piętra. My właśnie na ostatnim piętrze. Na tym samym piętrze mieściło się jeszcze może z 6-7 mieszkań, blok podłużny, więc był dosyć długi korytarz.

Mieszkało się tam różnie, były problemy z mrówkami, były problemy z dzieciakami sąsiadów (które nader wszystko lubiły na tym korytarzu grywać w piłkę), no ale nic, dało radę znieść.

Była też wścibska staruszka (ale miała napady uprzejmości w postaci np. odebrania za nas przesyłki od kuriera itp).

Był też sobie nikomu bliżej nie znany sąsiad z naprzeciwka korytarza (no i nieco w lewo :D), który najwidoczniej gdzieś się przeniósł, w każdym razie jego mieszkanie poszło na wynajem. I z tym mieszkankiem właśnie najciekawsze historie.

Tak się złożyło, że zamieszkane formalnie przez 2-3 studentów - nocami stawało się centrum imprez. Osobiście dla nas nie było to mocno uciążliwe - ot kilka razy w miesiącu solidna libacja, śpiewy, krzyki itp. No ale najwidoczniej sąsiedzi mieszkający "przez ścianę" z nimi nie mieli już tak lekko, toteż mniemam, że to właśnie oni wzywali kilkukrotnie policję i starali się uprzykrzać życie tym studenciakom.

Po paru miesiącach, najwidoczniej skargi dotarły do właściciela tego mieszkania, bo na korytarzu dało się usłyszeć awanturę, następnie w krótkich, żołnierskich słowach rozkazano im się wynieść w ciągu paru dni.

No i tu zdarzenie właściwe. Kilka dni później wpadła do nas w gości moja mama, miała zostać tylko 2 dni, więc wspólnie w trójkę gadaliśmy do późna, przyszła gdzieś już północ. Mama mówi, że czuje dym, że coś się chyba pali. Szybki rzut oka do kuchni, czy niczego nie zostawiliśmy na kuchence, niby wszystko w porządku. Zignorowałem sprawę, mówiąc, że pewnie z podwórka coś, bo okna były otwarte.

No ale zapach spalenizny się nasila, więc chcąc sprawdzić co się dzieje wyjrzałem na korytarz. I nagle szok, na tym korytarzu ekipa studentów wyniosła z mieszkania co się tylko dało (kołdry, jakieś koce, szmaty, kawałek szafki) ustawili to w stertę i podpalili.

No to akcja szybka, do dziewczyny mówię, żeby zadzwoniła po straż, ja wodę w garnek i próbuję gasić, ale nie wiele się to pomogło. No to walę w drzwi do sąsiadów obok, krzyczę, że pożar.

Co ciekawe - i chyba największe dla mnie zaskoczenie - nikt z sąsiadów nie wyszedł/ nie otworzył drzwi. Dopiero po paru ładnych minutach gdy przyjechała straż i słychać było syreny, to ludzie zaczęli wyłazić.

Nie wiem jakim sk....synem trzeba być by odwalić taki numer. Myślę, że gdyby nie wizyta mojej mamy, poszlibyśmy spać nieco wcześniej, kto wie czy byśmy nie zaczadzieli.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 292 (306)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…