Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78339

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu pracowałem jako przewodnik na wystawie, zasadniczo oprowadzałem grupy zorganizowane, bo do biletu który był stosunkowo drogi pan/pani przewodnik był dodatkowo płatny więc pojedyncze osoby wolały wziąć przewodnik "mobilny" ze słuchawkami. Praca przewodnika może nie wydaje się na pierwszy rzut oka piekielna, ale było kilka rzeczy które były mocno uciążliwe.

Przypadek 1:
Jedzie wycieczka szkolna, która poza zwiedzaniem miasta postanawia się wybrać do nas na wystawę. Ja rozumiem, że w mieście są korki, a grupę 30, 40 czy więcej dzieciaków w różnym przedziale wiekowym czasem trudno upilnować, ale jak już rezerwujesz wejście z przewodnikiem na konkretną godzinę to uprzedź, że grupa się spóźni.

Dziewczyny pracujące na recepcji, które przyjmowały rezerwacje uprzedzały żeby poinformować ich o opóźnieniach, bo w innym przypadku przewodnik po 30min ma kolejną grupę. Jednak zdarzyło się wiele razy takie sytuacje, że grupa wchodzi spóźniona kilkadziesiąt minut i się awanturuje, że nie mają przewodnika - no niestety w godzinach rannych i okolicach południa mieliśmy bardzo dużo grup, a przewodników była ograniczona ilość.

Przypadek 2:
Przewodnik powinien mieć maks. 25-30 osób które oprowadza po wystawie. Wystawa była duża, sale całkiem pojemne, ale liczy się też komfort przewodnika, wiadomo że nie będzie zdzierał gardła dla tłumu - ty bardziej że jedno oprowadzenie potrafiło trwać nawet 1,5-2h. Nigdy nie umiałem zrozumieć, dlaczego opiekunowie (nauczyciele czy to rodzice) uważają, że jak jest przewodnik to oni już mogą sobie odpuścić i poplotkować?

Ja jestem jeden, grupa liczy kilkadziesiąt osób, jak mam nad nią zapanować - to nie jest moje zadanie. A dzieciaki potrafiły zachowywać się często w skandaliczny sposób, od nieustannego gadania między sobą, przez przepychanie się i bieganie po wystawie, po chamskie przeszkadzanie przewodnikom. Opiekunowie potrafili się zachowywać jakby to nie była ich grupa, a raz trafił mi się taki nauczyciel, który miał do mnie pretensje, że nie pozwalam dzieciom obrzucać eksponatów kamyczkami, które stanowiły dekorację (wcześniej główny "gagatek" prawie poleciał ze ścianą, bo stwierdził że to fajne wbić się z rozpędu na mapę, która wisiała na ścianie) Oczywiście grupa była bardzo mocno spóźniona, awanturująca się i ogólnie mocno kłopotliwa.

Przypadek 3:
W weekendy mieliśmy zasadę, że przewodnik przychodzi na dyżur w momencie kiedy jest duży ruch. Jeśli ktoś chciał mógł go "wynająć" do oprowadzania. Z góry uprzedzaliśmy zwiedzających, że poza osobami które wynajęły przewodnika, osoby przebywające już na wystawie lubią się dołączyć na tzw. sępa - idzie za grupą po całej wystawie i przysłuchuje się temu co przewodnik mówi. Większość ludzi nie miała z tym problemu, ale zdarzały się grupy, które potrafiły prawie doprowadzić do rękoczynów.

Przypadek 4:
Mieliśmy w audioguide'ach kilka najpopularniejszych języków do wyboru (polski, angielski, francuski, hiszpański). Któregoś pięknego dnia przyszła do nas grupa albo z Francji albo ze szkoły w której była duża wymiana uczniów, w każdym razie dzieciaki w wieku mocno podstawówkowym. Zdarzyło mi się w czasie studiów wyjechać to tu to tam i bywać w kilku muzeach/galeriach, ale tego co te dzieciaki wyprawiały nie dało się opisać.

Weszli w 3 grupach - razem około 70/80 osób, dzieciaki dostały przybory do rysowania i rozpierzchły się po całej wystawie. Ja miałem w tym czasie swoją grupę, ale nie dało się prowadzić normalnego oprowadzania, bo dzieciaki leżały pokotem wszędzie (na ławkach, krzesłach, podłodze, za kotarami, no wszędzie), nikt ich nie pilnował, krzyk, wrzask i płacz bo któreś dostało z kolana w głowę kiedy siedziało za ciemną kotarą w okolicach sali kinowej. Zwrócenie uwagi opiekunom nic nie dało, bo dzieciaki po usłyszeniu reprymendy robiły dokładnie to samo, z nimi były matki, które absolutnie nie przejmowały się tym co ich pociechy robią. Nie wiem czy to tylko ja jestem nienormalny czy coś tutaj jest nie halo.

Przypadek 5:
Grupy przypadkowe, mieli iść oglądać inne miejsce no ale z tego czy innego powodu trafili do nas. Najczęściej zdarzały się dzieciaki albo z gimnazjum albo z liceum. Takiego chamstwa i braku kultury nie widziałem dawno. Grupa nawet nie udawała że powinna zachować spokój i to jest wystawa a nie centrum handlowe więc nie gadamy. Na każde zwrócenie uwagi słyszałem tylko pyskówki i wywracanie oczami.

Telefon i robienie sobie selfie z fleszem to był standard (przed wejście zaznaczone żeby nie używać lampy błyskowej). Najlepsze było jednak kiedy powiedzieli że dają mi 5 min na oblecenie całej wystawy, bo po tym czasie oni idą do McDonalda czy innego fast fooda. Ręce opadają.

Po zakończeniu wystawy musiałem zrobić sobie ładnych kilka dni przerwy i wyjechać z dala od ludzi.

przewodnik wystawa kultura dzieciaki

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (145)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…