Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78350

przez ~kiziamizia3324234 ·
| Do ulubionych
Ostatnio miałam okazję uczestniczyć w weselu, jako osoba towarzysząca mego narzeczonego. Wesele było wspaniałe - wybawiliśmy się, pojedliśmy, a sami Młodzi podeszli do tematu zdrowo - połączyli to co chcieli z przyjemnością dla gości, co poskutkowało tym, że obok muzyki hard rockowej, którą Młodzi uwielbiali, leciały też inne piosenki, włącznie z 6 pozycjami disco-polo.

Niestety, wesele to przypomniało mi to, na które poszłam z narzeczonym po raz 1 jako towarzyszka. Było ono kompletnym przeciwieństwem tego, na którym teraz byłam. Mieliśmy wtedy po 21 lat. Na wesele jechaliśmy blisko 7 godzin, tylko po to, aby na miejscu dowiedzieć się, że:

1) Ja z moim (jeszcze wtedy nie) narzeczonym śpimy w pokoju zbiorowym dla dzieci, gdzie średnia wieku maluchów wynosiła około 9 lat. Przy czym jego kuzynka w wieku 18 lat, która miała status w związku "narzeczeństwo", wraz z jej niedoszłym mężem, miała wynajęty osobny 2-osobowy pokój. Po prostu uznano, że skoro jesteśmy tylko parą, to jesteśmy dziećmi.

2) Marudzimy, bo wynajęliśmy na własną rękę pokój w hotelu i dwa łóżka u dzieci się marnują. No cóż, wystarczyło nas o tym fakcie poinformować, a wyprowadzilibyśmy z błędu, jakoby bylibyśmy chętni spędzić noc z dzieciakami.

3) Fryzjer został odwołany. Jednak żaden z gości nie został o tym poinformowany do momentu, kiedy nadeszła pora na wyjazd do salonu fryzjerskiego, gdzie fryzjerka zdziwiła się, stwierdzając, że przecież Młodzi odwołali wizyty. I nie chodziło tu o pieniądze, bo goście sami mieli sobie opłacić fryzurę, a o to, że Młodzi stwierdzili, że zajmie to za dużo czasu.

Przyszła pora ślubu i wesela. Ślub - zwykła ceremonia, na szczęście bez piekielności.
Za to wesele - hehe, z ulgą uciekliśmy już po oczepinach (zresztą jak 70% gości). Szanuję poglądy Młodych i to, że chcieli zrobić wesele po swojemu, ale nikt się nie spodziewał, że:

1) Za obiad "ponad standard" muszą sobie goście dopłacić. Za darmo był kapuśniak i pierś z kurczaka z ziemniakami. Opcja dodatkowo płatna obejmowała sałatkę, roladę lub schabowego do wyboru i kluski, surówki, zupy itp - jak w menu restauracji.

2)Zespół będzie grał same smuty w stylu "Białego Misia" (który chyba został powtórzony z 10 razy). Tylko taniec Młodych to była odskocznia, bo muzyka była z płyty.

3) Młodzi znikną na parę godzin. Wyglądało to tak, że zjedli oni obiad, odtańczyli co ich, a potem pojawili się dopiero na torcie, który podawany był koło 20. Obiad był koło 16 i choćbyś chciał złożyć życzenia, czy porozmawiać - nie było z kim i kiedy.

4) Koperty i prezenty zbierali rodzice, bo Młodych nie było, a ustalili oni, że po wejściu na salę nie chcą życzeń, tylko potem w trakcie wesela.

5) Do północy trzeba będzie dociągnąć o obiedzie, torcie i aż jednej dodatkowej zupie-kalafiorowej. Za szwedzką płytę, znajdującą się w osobnej sali - dopłata.

Generalnie z tego co się dowiedzieliśmy, restauracja w której robiono wesele, stosowała model dań podstawowych (w cenie sali) oraz dodatkowych, za które trzeba było dopłacać - jednak zawsze leżało to po stronie Młodych, chyba, że Ci życzą sobie inaczej. No i nasi życzyli, aby to goście opłacali resztę dań, co poskutkowało tym, że najpierw szło się do kasy, płaciło za danie, a potem z rachunkiem szło do kierownika sali, a ten wydawał zamówione jedzenie.

Gdybyśmy tylko wiedzieli, to w życiu byśmy nogi tam nie postawili. Niestety nikt nas o tym nie poinformował - czy to Młodzi, czy ich rodzice, którzy okazali się typowymi Januszami.

wesele

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 249 (277)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…