Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie bardzo długo o sklepie ze sprzętem komputerowym (a w zasadzie ogromnej sieciówce), który prowadzi również serwis tychże sprzętów, znajdującym się w galerii handlowej w centrum Warszawy. Nazwijmy go kompuszkodnik.

W zeszłą sobotę koło 20, podczas korzystania z laptopa, nagle ekran przygasł mi o jeden ton, jak się dzieje w przypadku gdy sprzęt się nie ładuje. Problem w tym, że ładowarka była podłączona. Wyjęłam ją, włożyłam z powrotem, podłączyłam zasilacz do innych gniazdek - nie działa. Studiuję informatykę, więc bez laptopa (zwłaszcza miesiąc przed końcem semestru) jestem jak bez ręki. Sprzęt do plecaka i w drogę do najbliższego sklepu, który o tej porze był jeszcze otwarty, niestety był to kompuszkodnik.

Weszłam do środka, poinformowałam pracownika co i jak (problem polegał na tym, że bolec, który powinien być w laptopie został w ładowarce) i wywiązała się między nami taka rozmowa:

Pan1: Ale to się pani wcale nie opłaca... To już lepiej kupić nowego laptopa.
Pan2 (wychodzi z zaplecza), nazwijmy go Rafał: Co się stało?
P1: Podejmiesz się wymiany gniazda ładowania? (Rafał ogląda zasilacz i komputer).
R: Tak, mogę to zrobić, tylko nie wiem czy mamy takie gniazda. Zamówienia dostajemy raz na tydzień, we wtorki, więc jeśli taka część nie znalazła się w tym na najbliższy wtorek, to mogę je zamówić i dojdzie w następny. Także laptop będzie do odbioru w tę lub kolejną środę.
Ja: Ile to będzie kosztować?
R: Maksymalnie do 150 - 200zł (dziękuję panu numer 1 za złotą radę kupna nowego komputera, faktycznie, dużo bardziej się opłaca).

Podpisaliśmy papiery, wszystko umówione, wracam do domu.
W środę po powrocie z uczelni nie dostałam jeszcze żadnej informacji odnośnie losów mojego komputera, więc zadzwoniłam do serwisu. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:

Ja: Nazywam się tak i tak, w sobotę oddałam do państwa serwisu laptopa model taki i taki, chciałabym się dowiedzieć, czy dziś będę go mogła odebrać.
Pan: Ja nie wiem... A jaki to laptop?
J: Taki i taki.
P: I co w nim było do zrobienia?
J: Gniazdo zasilania do wymiany.
P: No to będzie gotowy na kiedy tam kolega pani powiedział.
J: Czyli dziś lub za tydzień, więc nie ma szans że będzie na dziś?
P: No ja nie wiem, chyba nie.

Po krótkiej rozmowie zdążyłam się zorientować, że średnio się z panem dogadam, a że do złotej galerii mam wcale nie tak daleko, to postanowiłam się tam wybrać osobiście. Tu wywiązał się kolejny ciekawy dialog:

J: Nazywam się tak i tak i chcę się dowiedzieć, czy mogę odebrać dziś takiego i takiego laptopa. Dzwoniłam do państwa, ale rozmawiałam z niekompetentną osobą, która nie była mi w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
P1: To ze mną pani rozmawiała. Zaraz zawołam kolegę.

Pan Rafał wyjaśnił mi, że część już zamówił w poniedziałek, ale nie od nich z magazynu, bo takiej nie mają, więc przesyłka powinna być do końca tygodnia, tak jak laptop do odbioru.

W piątek dzwoniono do mnie z numeru sklepu, ale kiedy po 2 minutach próbowałam się tam dodzwonić, nikt nie odbierał. Korzystając z ładnej pogody wybrałam się do galerii po raz kolejny. Okazało się, że laptopa do odbioru nie ma, bo nie ma części i pan dzwonił, żeby mnie o tym poinformować. Mówił, że już na pewno będzie na poniedziałek lub wtorek, więc laptop do odbioru max środa.

We wtorek po południu trochę się już niecierpliwiłam z powodu braku informacji, więc próbowałam dodzwonić się do sklepu. Po 2,5 minuty słuchania wyjątkowo irytującej muzyki usłyszałam komunikat, że niestety wszyscy konsultanci w danym sklepie są zajęci, więc mogę połączyć się z infolinią (co by mi nijak nie pomogło). Próbowałam 3 razy, więc w sumie 7,5 minuty dzwonienia. Pomyślałam, że może warto by było spróbować z innego numeru z góry skazując się na porażkę... Telefon odebrano po kilku sekundach. Pracownik, który odebrał przekazał telefon panu Rafałowi i rozmowa między nami wyglądała mniej więcej tak:

J: Jak wygląda sprawa z laptopem?
R: Wie pani co, no ta część gdzieś zaginęła, nie wiem gdzie ona jest, ale jeszcze do nas nie dotarła.
J: Ale to jest pana sprawa i pana problem. Moją częścią umowy jest zapłacenie panu za usługę, pan ma tę usługę wykonać w danym terminie i nie interesuje mnie jak.
R: No tak, ale ona zaginęła.
J: Czyli rozumiem, że według pana powinnam napisać list do dziekana przepraszając, że nie oddam zadania semestralnego, ale to wszystko dlatego, że jakiś pan Rafał z kompuszkodnika nie umie sprowadzić części do mojego laptopa i trzyma go u siebie od ponad tygodnia? Powinniście mieć państwo jakieś komputery zastępcze dla klientów, którzy tyle czekają. To jest po prostu żenujące i niepoważne.
R: Niestety nie mamy żadnych takich sprzętów.
(Tutaj jeszcze podobna wymiana zdań).
R: Wie pani co, ja pani udostępnię mojego prywatnego laptopa, proszę jutro przyjść koło południa. (Jakoś średnio mi się chciało wierzyć, no ale dobrze, zawsze jest to jakiś ratunek).

Tego samego dnia po 20 dzwoni do mnie pan Rafał.

R: Ja otworzyłem tego pani laptopa i okazuje się, że to gniazdo jest w środku przylutowane do płyty głównej.
J: No tak i co w związku z tym?
R: Ja tego pani nie zrobię.
J: ... Słucham? Trzymał pan tego laptopa przez ponad tydzień i dopiero go pan rozkręcił?
R: No tak, bo my nie rozkręcamy sprzętu tak od razu, żeby nie leżał (nie żeby nie można było go złożyć z powrotem...) i poza tym ja nie mam tutaj w salonie lutownicy, więc tego nie zrobię, ale mogę polecić pani inny serwis.

Pojechałam do sklepu odebrać laptopa, panowie pod nosem się uśmiechali na mój widok, pan Rafał udawał, że nie wie kim jestem, ale wystarczyło zmierzyć go wzrokiem i nagle wróciła mu pamięć. Wywiązała się między nami dość nieprzyjemna wymiana zdań. Poza tym poinformował mnie, że zadzwonił do wyżej wspomnianego serwisu i dowiedział się tam, że jeśli dostarczę im laptopa do południa to będzie gotowy na wieczór.

Wczoraj z rana pojechałam pod wskazany adres, wyjaśniłam sytuację, zostawiłam komputer. Po dwóch godzinach pan z serwisu do mnie zadzwonił z informacją, że mój laptop jest na tyle nowy, że producent nie sprzedaje jeszcze części i to gniazdo jest nie do dostania. Nie ma więc opcji, że pan Rafał je zamówił, bo po prostu nie ma jak. Także najprawdopodobniej zapomniał o sytuacji i przypomniałam mu dopiero w środę, kiedy to chcąc załagodzić sytuację powiedział, że część jest już zamówiona. Próbując zamówić gniazdo zorientował się, że go nigdzie nie ma, więc wymyślił, że najlepiej będzie mnie zwodzić jeszcze przez prawie tydzień i mówić, że przesyłka zginęła. Żenujące jest również nieodbieranie ode mnie telefonu, no dziecinada.

Pan z serwisu poinformował mnie też, co w tej sytuacji możemy zrobić, trochę wzrosną koszta i czas wykonania usługi, ale jest to do zrobienia.
Zastanawia mnie co w tej sytuacji mogę jeszcze zrobić, bo sprawa jest świeża. Myślę nad ponowną wycieczką do kompuszkodnika i rozmową z kierownikiem.

kompuszkodnik

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (251)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…