Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78401

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałabym poruszyć temat zooterrorystów.

Mam dwie koteczki. Jedną przygarnęłam po tym, jak w garażu okociła mi się dzika kotka, a druga to typowa znajdka - po prostu do mnie przyszła :)

Panienki nie przepadają za sobą, ale są zadbane, wykarmione i pod opieką weterynarza. Niestety, ale mi się nie przelewa, dlatego karmię je najczęściej tanimi karmami, raz na jakiś czas dostaną Orijen czy Animonde, trochę częściej daję im serduszka.

I to mamy pierwsza piekielność: ludzi, którzy zarzucają mi brak serca, bo jak to tak kota karmić Whiskasem? To okrutne i w ogóle be, nie wolno! Na tłumaczenia o braku środków słyszę:
- To masz sobie odmawiać przyjemności, żeby koty miały co jeść, nie masz prawa ich truć!
- To już lepiej wypuść te koty na wolność, będą miały lepiej niż na tych śmieciach, którymi je karmisz.

To wygląda na to, że jedynym sposobem na szczęście kotów jest zamknięcie schronisk. Przecież tam karmią tym, co najtańsze.

Jeśli chodzi o drugi "argument", moje koty nie siedzą zamknięte w domu, mają też podwórko. Jak mają taką ochotę, to mogą sobie zapolować jak koty wolno żyjące.

Skoro im tak źle, to równie dobrze mogą pójść w długą, więc ciekawe czemu te biedne koty jeszcze u mnie siedzą?

Drugi przykład ataku zwierzomaniaków nie dotyczył mnie, ale przeczytałam pewna dyskusję na twarzoksiążce.

W skrócie: po zmarłej osobie zostały 3 czy 4 (nie pamiętam dokładnie ile) duże psy. Rodzina ogłosiła, że szuka dla nich kochających domów. A tu w komentarzach atak, że jak to tak? Pieski się przyzwyczaiły, muszą zostać w rodzinie, bo czemu nie. Jak się chce to miejsce się znajdzie i tyle, przedpokój czy kawałek sieni. Tak nie można, przecież te psy pożyją jeszcze tylko 3 lub 4 lata.

Zatkało mnie szczerze mówiąc, bo chyba nie można ładować się w czyjeś życie i siadać mu na ambicji, żeby ugrać ciasny przedpokój dla 3 dużych psów.

Oczywiście, rodzina mogłaby psy zabrać, ale widocznie mają powód, że tego nie zrobili. Wcale nie muszą mieć kawałka sieni, nie muszą mieć pieniędzy, choćby na najtańszą karmę. Ba, nawet nie muszą mieć ochoty, by wziąć kilka psów.

Przykład trzeci: znajda przyszła do mnie w ciąży. Przygotowałam jej kącik i zdaje sobie sprawę, że będę musiała małym albo znaleźć dom, albo objąć opieką. Liczę się z tym, nie chce abortować już tak dużych kociaków. Zostałam za to zrugana przez koleżankę, bo nie wolno mi rozmnażać kotów. Szkoda tylko, że jako dzikuska nie zadała mi pytania, czy może się puścić.

Ludzie, kochajmy zwierzaczki, ale nie kosztem zdrowego rozsądku.

Skomentuj (135) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (267)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…