Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78461

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali historii o nauczycielach odwracających wzrok od nieodpowiednich zachowań w szkole postanowiłam dodać coś od siebie.

Na wstępie chciałam zaznaczyć, że sama jestem studentką pierwszego stopnia (ważne dla historii: nie studiuję pedagogiki czy podobnych kierunków) więc ze szkoły średniej wyszłam nie tak dawno i swoje wiem: po części się nasłuchałam, po części napatrzyłam.

Wiecie może, jak wywołać oburzenie roku?

KROK 1. Przyjdź na seminarium szkoleniowe dot. bezpieczeństwa w szkołach - aula wypełniona dyrektorami i nauczycielami szkół miasta wojewódzkiego: od podstawówek po licea. (Na samo seminarium studentów zapraszał nasz wykładowca. Z racji że odbyło się ono w dniu wolnym od zajęć, było nas jedynie 3 - byliśmy więc w zdecydowanej mniejszości :P).

KROK 2. Wysłuchaj ciekawych wystąpień zwracających uwagę na nowe zagrożenia w szkołach.

KROK 3. Poczekaj na możliwość zadania pytania.

KROK 4. Wystosuj pytanie do specjalisty:
"Panie nadkomisarzu, w świetle tragedii z Gdańska jaki jest odsetek badanych podobnych spraw, w których wychodzi na jaw, że nauczyciele i dyrektorzy wiedzieli wcześniej o przemocy w szkołach ale nie reagowali? Tych szkół jest raczej więcej czy raczej mniej? Bo wierzyć mi się nie chce, że są tymi tragicznymi sytuacjami zaskoczeni"

KROK 5. Rozsiądź się wygodnie i żałuj, że nie masz popcornu, podczas gdy:
a) specjalista przyznaje tobie rację, że sytuacje te nie są nieznane kadrom nauczycielskim - jego wiedza oparta jest na aktach spraw, więc nie wyciąga on danych z kapelusza
b) inny specjalista dodaje, że czysto jest zazwyczaj jedynie w papierach,
c) a zgromadzeni na auli burzą się, że jako studentka (tu wymienili mój kierunek) NIE MASZ PRAWA wysuwać podobnych wniosków, bo oni mają lata DOŚWIADCZENIA JAKO PEDAGOG i wiedzą lepiej (klaszcząc do swoich wypowiedzi nawzajem[!]).
Wiedzą lepiej.
Nawet od specjalistów.
Potwierdzających moje zdanie.

Biorących mnie w obronę przed urażonym gronem pedagogicznym.
Bo przecież jak ja śmiałam poruszyć ciężki temat, podważając tym samym nie wiem już sama co... ich autorytet? Czy może zepsułam im dzień, bo oni wszystko wiedzą, a samo spotkanie miało być ich zdaniem lekkie i przyjemne?

Cała kłótnia, która potem zawrzała trwała ok 7-8 minut, wyczerpawszy tym samym czas na pytania :>

Wychodząc na przerwę czułam na sobie ciężar spojrzeń, parę epitetów również dosięgło moje uszy.

Skoro sami potrafili się odnieść do mnie z takim brakiem kultury, to ja się nie dziwię, że w szkołach jest jak jest.

Oczywiście nie chcę tutaj głosić, że każdy nauczyciel jest niedobry, niekompetentny itp., bo są również i tacy "z powołania". Nie zarzuciłam też swoją wypowiedzą, że w każdej szkole dochodzi do przemocy i nikt na nią nie reaguje.

(A skoro już o powołaniu mowa - do mnie osobiście nie trafia argument, jakoby nauczyciel miał każdorazowo związane ręce i odwraca wzrok dlatego, że jest zastraszany czy coś w ten deseń. Nauczyciel ma być autorytetem, a nie zahukaną i zadzierającą nosa personą. To jakby iść do wojska, ale bać się wystrzałów.

Owszem, zdarzają się sytuacje, kiedy pedagodzy te ręce mają związane albo o czymś nie wiedzą - ale jak sami specjaliści potwierdzili - sytuacje takie należą do mniejszości).

Dalej ciężko do mnie dociera fakt, iż ludzie "na poziomie", "z wykształceniem" potrafili na mnie tak naskoczyć i potępić za to, że miałam czelność zwrócić uwagę na pewien problem, chcąc tym samym skłonić do refleksji i - bądź co bądź - mając przy tym dobre intencje.

Szczerze? Nie żałuję. Pomimo wylania na mnie powyższego hejtu zrobiłabym to ponownie :D

Pozostawiam Wam rozstrzygnięcie, kto w tej sytuacji był piekielny ;)

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (206)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…