Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78482

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja praca, co do istoty, nie jest piekielna - jest wręcz cudowna. Od dwóch lat pracujemy jako mała spółka założona przez ludzi, którzy skrzyknęli się i odeszli z poprzedniej pracy, bo już nie mogli znieść jej piekielności. Pracujemy dla klientów z Zachodu, więc tu też praktycznie nie jest piekielnie (nie odbierajcie tego jako stwierdzenie, że Polacy są gorsi - po prostu krócej mamy kapitalizm i wolny rynek, więc nie wszystko jeszcze nabrało odpowiedniej ogłady).

Piekielne bywają natomiast różne okoliczności okołopracowe. Jako że nie spotykamy się z klientami w siedzibie firmy, wynajmujemy lokal w tanim biurowcu, w mało prestiżowej lokalizacji. Dzięki temu w naszym budżecie mamy dużo więcej przestrzeni. Niestety... sąsiedzi są różni. Pewnego ranka zastaliśmy w jednym z naszych pokojów jezioro. Wszystko zalane wodą. W tym cztery komputery (na szczęście dane są chronione i kopiowane na serwer na bieżąco, więc tu żadnych strat). Do wyrzucenia trochę sprzętu, trochę paździerzowych mebli z Ikei, które się rozmokły i spęczniały...

Jaki był tego powód? Okazało się że piętro wyżej wprowadziła się młoda firma, która pragnęła zawojować Jedwabny Szlak - czytaj: handlowała na allegro różnym badziewiem sprowadzanym z Chin.
Ofertę, pełną różnych paletek pingpongowych, futerałów na telefony, gumowych kurczaków do aportowania przez psy i innych wspaniałych przedmiotów, postanowili rozszerzyć o piłki dmuchane, materace, krokodyle, delfiny i inne zabawki do korzystania w wodzie. Uznali że genialnym pomysłem będzie wykonanie sesji zdjęciowej tych przedmiotów w basenie. W związku z czym postanowili rozstawić ogrodowy basen... w biurze. Basen też chiński, więc przez noc się rozszczelnił i jego zawartość znalazła się u nas.

Dobrze, że to nie zwykły biurowiec, tylko obiekt projektowany niegdyś pod wykorzystanie przemysłowe i strop był liczony że będą tam stały tokarki i prasy hydrauliczne, bo inaczej pod basenem z kilkoma metrami sześciennymi wody strop mógłby się zarwać...

Na szczęście byli ubezpieczeni. Nie wiem czy ubezpieczyciel miał roszczenie regresowe za głupotę.

sąsiedzi

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 225 (231)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…