Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78507

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ZaZuZy z 2.06. o pożyczaniu książek (i problemami z odzyskaniem) przypomniała mi historię jeszcze z podstawówki.

Czytoholikiem byłem i jestem, ale to były czasy, gdy na książki były zapisy, a asortyment w księgarniach mizerny. Na szczęście miałem brata ciotecznego też mającego hopla na punkcie książek. Mieszkał 200 km ode mnie, ale w Jego rodzinnej Stalowej Woli można było dostać niemal każdą książkę (na zamówienie).

Postanowił zrobić mi prezent i zamówił sagę "Ród Rodrigandów" Karola Maya na moje urodziny (13 tomów). Jako, że za PRL nic nie było oczywiste, prezent był kompletowany kilka miesięcy w miarę ukazywania się kolejnych tomów.

Byłem tak zachwycony, że czytałem pierwsze pięć, jak dosłał kolejny to to od nowa sześć itd. W końcu miałem komplet. Dumnie obłożony w folię, podpisany (zresztą każdy był z dedykacją) ozdabiał moją główną półkę z książkami.
Do czasu.

Jako, że trzy razy w tygodniu prosto ze szkoły jeździłem jeszcze do Szkoły Muzycznej w sąsiednim mieście, w te dni wracałem do domu po 20-tej. Wchodzę wieczorem do pokoju i już na pierwszy rzut oka widzę lukę w moich ukochanych książkach. Były ustawione autorami, tak że trudne to nie było.

Lecę do Mamy - nic nie wie. Lecę do Taty. Mocno podchmielony Tatuś uspokaja, że byli koledzy po pracy i tak przy kielichu pochwalił się moją niemałą kolekcją m.in. Karola Maya właśnie. A miałem wszystkie jego pozycje dotychczas wydane na polskim rynku księgarskim.

Na widok sagi koledze zaświeciły się oczy, bo on też ją zbierał, ale brakuje mu trzech tomów. Konkretnie trzeciego, piątego i dziewiątego. Więc on sobie pożyczy, przeczyta i odda. Kochany Tatuś się zgodził. Koledze od kielicha odmówi? Wpadłem w histerię. Książki to był mój najcenniejszy skarb. Nie miałem "walkamana", video czy komputera. Tylko papierowe oczka w głowie.

Ojciec trochę przetrzeźwiał po awanturze i obiecał szybkie odzyskanie moich skarbów. Odzyskiwał trzy miesiące. Odzyskał dwa tomy kompletnie zniszczone, z potarganymi kartkami i wyglądające jakby ktoś się nimi, za przeproszeniem, podcierał. Tom dziewiąty zaginął definitywnie, bo (jak przyznał koleś) został zabrany na wczasy i zaginął w akcji gdzieś w ośrodku wczasowym nad morzem.

Na karczemną awanturę miłośnik książek wzruszył ramionami, że może trochę sponiewierane, ale czytać się da, a ta trzecia... No co. Mam przecież jeszcze cztery regały, więc o co w ogóle ten hałas.

Jedynym zadośćuczynieniem był dożywotni zakaz wstępu dla kolesia wydany przez moją Mamę, a Ojciec w ciągu roku sprezentował mi antologię Juliusza Verne’a.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 220 (262)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…