Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78546

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ależ mi się dziś z okazji protestu taksówkarzy przypomniało! Piekielni byliśmy chyba z panem taksówkarzem po równo...

Rzecz działa się jakieś 3 lata temu w Poznaniu. Polski Bus, na który miałam wykupiony bilet powrotny, ku mojemu zdziwieniu odjeżdżał z innego dworca niż ten, na który przyjechałam. Zdecydowałam się więc złapać taksówkę i spróbować zdążyć dojechać na docelowy dworzec na peryferiach. Upewniłam się jeszcze u taksówkarza, że jest szansa, iż w kwadrans zdążymy.

Cóż, nie zdążyliśmy, taksówkarz nie gnał na złamanie karku, ale podjął się wyzwania, więc postanowiłam, że zostawię mu większy niż standardowo napiwek. Spojrzałam na taksometr, na którym świeciła kwota 22 złote, z portfela wyciągnęłam 30 złotych, po czym pan taksówkarz rzucił mi magiczną kwotę złotych... 56.

[J]a: - Przepraszam, ile?
[T]aksówkarz: - No, 56.
[J]: - Eee... Jakim cudem?
[T]: - Taka jest opłata.
[J]: - Ale na taksometrze widnieje kwota 22 złote!

Taksówkarz błyskawicznie wcisnął jakiś przycisk i 22 zmieniło się w 56.
[T]: - Bo za kurs jest 22, ale opłata za włączenie klimatyzacji to 34 złote, wyszło 56, nic na to pani nie poradzę. W ramach promocji zabiorę panią z powrotem na dworzec, skoro pani nie zdążyła na ten autobus, bo i tak wracam na stanowisko.
[J]: - To jest usługa dodatkowa, jak mniemam? Ta klimatyzacja...
[T]: - No tak... Tu ma pani cennik.

Taksówkarz mówiąc to wyciągnął spod fotela pasażera jakiś świstek papieru i machnął mi nim przed oczami.
[J]: - Ale ja mam przyklejoną na szybie taryfę opłat, która w rozumieniu kodeksu cywilnego jest ofertą handlową. I tu nie ma ani słowa o opłacie za klimatyzację!
[T]: - Oj, nie musiałem pani mówić, że włączam, domyśliłem się, że będzie pani się milej jechało.
[J]: - Rozumiem... Proszę w takim razie przygotować 24 złote.
[T]: - ?!
[J]: - Właśnie udzielam panu w myślach porady prawnej, a to kosztuje 80 złotych. Odliczamy kwotę za przejazd i klimatyzację, więc pan jest mi winny 24 złote.

Taksówkarz zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Moje szczęście, a jego pech chciał, że byłam dość elegancko ubrana (jechałam na poważny wywiad), a w ręku trzymałam wyraźnie oznaczone kserokopie dwóch tomów akt sądowych, które dostałam od rozmówcy na użytek przygotowywanego tekstu.

Musiał uznać widocznie, że jestem prawniczką, bo... wyrwał mi z ręki już wydrukowany paragon z kwotą 56 złotych, podwiózł pod samiuteńki dworzec i kazał spadać, bo "jemu więcej problemów nie trzeba".

Jednego się nauczyłam: gdy ktoś próbuje mnie zrobić w konia, rzucam na chybił trafił numerami artykułów z właściwych dla danej sytuacji kodeksów, jak również przewidzianymi sankcjami za ich złamanie. Jak do tej pory działa bez zarzutu :)

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 269 (279)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…