Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78609

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio dodałam historię o koledze, który został zwolniony z pracy, po tym jak szef nakrył go na ciężkim obijaniu się w godzinach pracy. Pojawiły się m.in. pytania jakim cudem pracował, aż dwa miesiące, skoro był takim śmierdzącym i bezczelnym leniem.

Otóż X, wspomniany kolega, na początku zrobił na całym zespole bardzo dobre wrażenie. Pierwszy dzień - bajka, kolejne - praca na medal. Po dwóch tygodniach - standard, ani super ani źle. Dopiero po miesiącu zaczęła wychodzić jego prawdziwa natura.

X wymigiwał się od swoich obowiązków z większą gracją, niż Kwaśniewska je bezę. To nie było tak, że siadał na bezczela na tyłku i nic go nie interesowało. Przykładowo. X kończył pracę o 15. O 14:30 proszę go o pomoc w polerowaniu sztućców.

- Dobrze, dobrze, digi, już za sekundę, tylko szybko do dziewczyny zadzwonię.

Wychodzi na dwór. Wraca po 25 minutach i opowiada łzawą historyjkę, jak to dziewczynę spotkała przykrość w pracy i musiał ją wesprzeć. Przeprasza, zapewnia, że chętnie zostałby dłużej i mi jeszcze pomógł, ale akurat ma termin u lekarza.

Albo...

Proszę X o wyniesienie śmieci. Krzywi się. Przeprasza, ale coś mu strzyknęło w plecach wczoraj i nie bardzo może dźwigać.

Proszę o X o napełnienie lodówek z napojami na następny dzień, sama idę sprzątać zaplecze. Wracam, X łazi w tę i z powrotem. Pytam, czy zrobił, to o co prosiłam. No jasne, zrobił i jeśli wolno, to on wyjdzie na papierosa. Poszedł. Otwieram lodówki - tak samo puste jak pół godziny wcześniej.

Mamy magazyn oddalony od samego lokalu o ok.30m. Proszę o X o przyniesienie dość ciężkiej roli papieru do sprzątania. Rola swoje waży - na moje wyczucie ok. 4kg, bo jest ogromna. X wraca po 30min i mówi, że szukał i szukał, ale chyba się skończyły. Później tego samego dnia sama poszłam do magazynu po coś innego. Pierwsze, co widzę po wejściu do magazynu - wielka rola wręcz gapiąca się na mnie.

Palenie papierosów. Spoko, też palę. Tylko ja w ciągu 9 godzin pracy wychodzę ok.3 razy na papierosa. X potrafił w ciągu 4 godzin wyjść 6-7 razy, za każdym razem na 10-15 minut.

Kolejna sprawa. Ohydne niechlujstwo. X wylał sok na podłogę. Przykrył serwetką i tak zostawił. X zbił talerz. Pozbierał co większe kawałki i tak zostawił. X robi smoothie. Cała zewnętrzna strona szklanki lepi się od niechlujnie nalanego napoju. X serwuje taką szklankę gościowi. X przynosi brudne naczynia na bar/do kuchni. Wrzuca naczynia razem z resztkami jedzenia/serwetkami do zlewu z wodą.

Po trzecie X albo nie rozumiał, co się do niego mówi albo ciężką przypalał zielsko i nie był w stanie zapamiętać czegoś na dłużej niż minutę. Mówię, że mleko sojowe stoi w tej i w tej lodówce. Za 10 min X odmawia klientce podania mleka sojowego do kawy, bo nie ma. Jest? No jak? On szukał i nie znalazł. Gość zamawia jakiś makaron, prosi bez sera. Wychodzi z kuchni z serem. Ups, X zapomniał dopisać do zamówienia dla kuchni. Proszę X o przyniesienie marchewki z kuchni. W momencie, gdy w lokalu jest jeden gość. X wraca po 10 minutach bez marchewki. Pytam, gdzie ta marchew. X:
- Aaaaa, to po to tam poszedłem.

Z prywatnych rozmów z X wywnioskowałam jedno. Koleś nie ogarniał dorosłego życia. Typ człowieka, który potknie się o własne nogi i zwyzywa podłogę, że jest zbyt płaska. X mieszkał z dziewczyną. Właściciel mieszkania zabronił im palenia w domu, co oczywiście robili. Gdy właściciel to wyczuł, zagroził im wywaleniem z mieszkania. Zaczęli wychodzić przed klatkę na dymka. Raz wyszli w środku nocy i zapomnieli kluczy (większości mieszkań w Niemczech nie da się otworzyć z zewnątrz bez klucza). Wydzwaniali do właściciela, który nie odebrał. Zapłacili ślusarzowi za otwarcie drzwi i nowy zamek 500 Euro. X następnego dnia robił wyrzuty właścicielowi, że to jego wina, bo nie odebrał telefonu.

X zepsuło się coś w mieszkaniu. Właściciel zamówił fachowców, którzy mieli przyjść między 13 a 17. X potwierdza, że termin pasuje. O 14 (w pracy) odbiera telefon od fachowców, którzy czekają pod drzwiami. X oburza się, że on przecież kiedyś mówił właścicielowi mieszkania, że pracuje do 15, więc, co oni tak robią o 14? Opowiada mi to oburzony. Pytam:

- X, ale powiedziałeś mu to jak umawiał termin z fachowcami?
- No nie, ale kiedyś mu mówiłem, że pracuję do 15!

Nocy by mi nie starczyło, żeby opisać wszystkie numery, jakie X u nas wywinął. Nie wiem, co o nim myśleć. Idiota? Kosmita? Czy spryciarz udający debila?

gastronomia

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (149)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…