O królu Holandii, Grzegorzu Wielkim Cebuli.
Dawno temu, przez kilka miesięcy pracowałem w Holandii przez polską agencję. Mieszkaliśmy w hotelu pracowniczym, który przypominał obozowy barak, upchnięci w małych klitkach po 4 osoby, a rządził tam znajomy właściciela, Grzegorz. Skojarzenie z obozem nieprzypadkowe, bo Grzegorz był jak kapo - mały, niski, chudy, łysy, z zakazaną, bandycką i wiecznie rozdartą mordą. Wszyscy się go bali, bo wkurzenie Grzegorza oznaczało karny zjazd do Polski, a wielu ludzi jadących do takiej pracy miało nóż na gardle i nie mogli sobie pozwolić utratę tej pracy. Z tego powodu uznawali władzę Grzegorza w każdym aspekcie i pozwalali się traktować w sposób urągający godności człowieka.
Kilka historii o królu.
1. W pokojach nie wolno było słuchać muzyki.
- Dlaczego? - pytam zdziwiony.
- Bo Grzegorz.
Edyktem zakazał?
2. W obozowym baraku zabraniało się dorosłym ludziom spożywać alkohol. Nie mówię tu o nachlaniu się jak świnia i zarzyganiu korytarza, tylko o wypiciu piwa po pracy. Któregoś dnia siedzieliśmy w kilka osób w ogródku i piliśmy piwo. Na drugi dzień przychodzi do nas znajoma i mówi:
- Piliście piwo wczoraj?
- Tak.
- Arek was widział! - powiedziała z przejęciem w głosie, jakby stało się coś strasznego.
- Arek? Napraaaawdę? - zapytałem udając równie wielkie przejęcie, choć zwisało mi to i nie miałem pojęcia kim jest Arek. Zapewne jakiś pomagier króla Grzegorza.
- Tak, Arek! - mówi jeszcze bardziej wystraszona, po czym dodaje:
- Macie szczęście, że nie Grzegorz.
A sam chla...
3. W klitce mieliśmy łazienkę, a w niej prysznic, który tak naprawdę był szmatą wiszącą w kącie i kratką odpływową w podłodze. Nie było brodzika, a podłoga nie była wyprofilowana, więc po prysznicu woda była w całej łazience i trzeba ją było "pchać" do odpływu, po czym wycierać podłogę do sucha. Któregoś razu, po wyjściu z łazienki, mówię:
- Co za idiota ten prysznic robił?!
Na to współlokatorzy ze strachem:
- Ciiiiiicho! Nie mów tak!
- Dlaczego?
- Bo to Grzegorz budował!
No tak, o królu nie można mówić źle.
Dawno temu, przez kilka miesięcy pracowałem w Holandii przez polską agencję. Mieszkaliśmy w hotelu pracowniczym, który przypominał obozowy barak, upchnięci w małych klitkach po 4 osoby, a rządził tam znajomy właściciela, Grzegorz. Skojarzenie z obozem nieprzypadkowe, bo Grzegorz był jak kapo - mały, niski, chudy, łysy, z zakazaną, bandycką i wiecznie rozdartą mordą. Wszyscy się go bali, bo wkurzenie Grzegorza oznaczało karny zjazd do Polski, a wielu ludzi jadących do takiej pracy miało nóż na gardle i nie mogli sobie pozwolić utratę tej pracy. Z tego powodu uznawali władzę Grzegorza w każdym aspekcie i pozwalali się traktować w sposób urągający godności człowieka.
Kilka historii o królu.
1. W pokojach nie wolno było słuchać muzyki.
- Dlaczego? - pytam zdziwiony.
- Bo Grzegorz.
Edyktem zakazał?
2. W obozowym baraku zabraniało się dorosłym ludziom spożywać alkohol. Nie mówię tu o nachlaniu się jak świnia i zarzyganiu korytarza, tylko o wypiciu piwa po pracy. Któregoś dnia siedzieliśmy w kilka osób w ogródku i piliśmy piwo. Na drugi dzień przychodzi do nas znajoma i mówi:
- Piliście piwo wczoraj?
- Tak.
- Arek was widział! - powiedziała z przejęciem w głosie, jakby stało się coś strasznego.
- Arek? Napraaaawdę? - zapytałem udając równie wielkie przejęcie, choć zwisało mi to i nie miałem pojęcia kim jest Arek. Zapewne jakiś pomagier króla Grzegorza.
- Tak, Arek! - mówi jeszcze bardziej wystraszona, po czym dodaje:
- Macie szczęście, że nie Grzegorz.
A sam chla...
3. W klitce mieliśmy łazienkę, a w niej prysznic, który tak naprawdę był szmatą wiszącą w kącie i kratką odpływową w podłodze. Nie było brodzika, a podłoga nie była wyprofilowana, więc po prysznicu woda była w całej łazience i trzeba ją było "pchać" do odpływu, po czym wycierać podłogę do sucha. Któregoś razu, po wyjściu z łazienki, mówię:
- Co za idiota ten prysznic robił?!
Na to współlokatorzy ze strachem:
- Ciiiiiicho! Nie mów tak!
- Dlaczego?
- Bo to Grzegorz budował!
No tak, o królu nie można mówić źle.
emigracja
Ocena:
172
(226)
Komentarze