Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78667

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciąża - temat rzeka...

Zawsze wychodziłam z założenia, że ciąża to nie choroba i kiedy okazało się, że sama spodziewam się dzidziusia, dalej trzymam się tej zasady. Nie proszę o ustępowanie miejsca, nie wymuszam przepuszczania w kolejkach, nie robię histerii, bo nie mam pierwszeństwa - szczerze mówiąc, patrząc po zachowaniu innych, staram się nie rzucać w oczy i nie sprawiać problemów.

Tramwajami jeżdżę tylko wtedy, kiedy muszę i staram się wybierać godziny, kiedy jest mniejszy ruch, jednak nie zawsze się da. Dla zobrazowania moich dwóch historii dodam, że jestem w 7. miesiącu i brzuch jest wyraźny, nie do pomylenia z otyłością.

Na początek sytuacja niby mało piekielna, dosłownie sprzed chwili.

Poszłam do Stonki w okolicach południa po dosłownie kilka brakujących składników na zupę, łącznie raptem 5 produktów. Staję w kolejce do kasy, przede mną 4 osoby, za mną 3. Czuję się świetnie, więc z uśmiechem czekam na swoją kolej. W międzyczasie zostaje podany komunikat, że obok otworzy się kasa. Wszystkie osoby za mną rzucają się na taśmę do kasy obok, ja wciąż czekam w tej samej kolejce, przede mną już tylko 2 osoby. Przychodzi kasjerka, patrzy na mnie i mówi, że absolutnie kasuje mnie najpierw, zwłaszcza, że mam tylko te 5 rzeczy.

Patrzę po ludziach, którzy już powykładali się na taśmę i pytam, czy to nie problem, nie chcę sprawiać problemów. Nikt nie zgłosił sprzeciwu, więc podaję kasjerce produkty, jednocześnie dziękując. Przechodzę do kasy obok, wdzięczna, że zaraz będę w domu, i słyszę za sobą komentarz małżeństwa, które pierwsze pogalopowało wykładać zakupy w nowej kasie:

”Patrz ją, święta krowa się znalazła... Takie to powinny zamawiać sobie zakupy przez Internet do domu, a nie pokazywać się publicznie i normalnym ludziom przeszkadzać".

A pytałam, czy nikt nie ma nic przeciwko... Normalnie machnęłabym na to ręką, ale...

Ostatnio musiałam dotrzeć w godzinach szczytu na drugą stronę miasta, jedyna opcja dla mnie to tramwaj, wiec, chcąc nie chcąc, udaję się na przystanek.

Upał niemiłosierny, ale daję radę, więc po wejściu staję sobie w kąciku (wolnych miejsc nie było) i odliczam przystanki. Niestety upał dał się we znaki w nieklimatyzowanym wagonie i po 10 minutach jazdy poczułam, że robi mi się słabo, więc szybka decyzja - proszę o ustąpienie miejsca.

Podchodzę do młodej babki, około 30-35 lat (wybrałam najmłodszą osobę z otoczenia) i wywiązuje się taki dialog:

(J)a - Przepraszam, czy mogłaby pani ustąpić mi miejsca, źle się poczułam, jest tak gorąco...
B(absko) - Trzeba było dzieciaka nie robić, tobyś teraz o miejsce żebrać nie musiała!

Ja w szoku, zrobiło mi się niesamowicie przykro, myślę sobie: "ok, kij ci w oko, może ktoś inny się zlituje” - no nie zlitował. Oddycham już jak rozpędzona ciuchcia, najwyżej będę siadać na ziemi, mam gdzieś, co sobie ludzie pomyślą, jak na razie dzielnie staram się utrzymać pion. Niestety hormony hormonami, czuję, jak po policzku lecą mi pojedyncze łezki. Szybko je wycieram, jednak nie umknęło to uwadze babska, które przyglądało mi się z miną „zemdleje, czy nie zemdleje…".

(B) - No i czego ryczysz, trzeba było skrobankę zrobić, tobyś teraz nie ryczała, głupia babo!

Nikt się nie odezwał, wszyscy udawali, że żyją w innym świecie.

Mnie zabrakło słów, na dzidzię czekaliśmy z utęsknieniem i nie możemy się doczekać, kiedy w końcu się pojawi, a tu kompletnie obca kobieta mówi mi coś takiego.

Na następnym przystanku ktoś wysiadał i zwolniło się miejsce, na którym udało mi się usiąść. Po wyjściu (babsko zostało w tramwaju) po prostu się popłakałam i tak zastał mnie mąż - od tego czasu w godzinach szczytu używam taksówek.

Nie wiem, czy ciąża to obecnie zło wcielone dla otoczenia, czy może ja robię coś nie tak...

komunikacja_miejska Poznań

Skomentuj (75) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 328 (350)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…