Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78724

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
O taksówkarzach ostatnio głośno, jak przede mną pisało już masę Piekielnych, jednak to historia Satsu (#78574) w jakiś pokrętny sposób przypomniała mi pewną sytuację. Piekielny był zdecydowanie taksówkarz, a ja jestem osobą poboczną tego dramatu, będzie więc zwięźle.

Raz wracałam sobie do domu po zakupach okrężną drogą: w praktyce oznacza to nadłożenie godziny, ale było pięknie. Drzewka, działki, pora kwitnących bzów, małe sady - wszystko pachnie i, co ważne, prawie żadnych aut, bo droga bardzo rzadko uczęszczana.

A po środku tej Arkadii zepsuta taksówka, a przed nią dwóch kłócących się facetów.
Nie przysłuchiwałam się, nie moja sprawa, ale w momencie, kiedy mijałam panów jeden z nich energicznym ruchem zakończył rozmowę i zaczął się oddalać w stronę "mojego" chodnika przy głośnych bluzgach tego drugiego.
Pan zbliżył się do mnie i uprzejmie, po angielsku z wyraźnym brytyjskim akcentem zapytał, czy wiem, jak daleko do centrum...
Trochę się zawiesiłam, bo:
1) do centrum godzina drogi pieszo...
2)...i to w zupełnie drugą stronę

Po krótkiej rozmowie wyszło, skąd to nieporozumienie: Pan Harry (zmyślone imię) wezwał taksówkę, aby móc dostać się z bliskich okolic centrum na dworzec. Moje miasto może nie jest strasznie duże, ale nie znając go, ciężko się połapać. Z racji, że wtedy była prowadzona modernizacja dróg, taksiarz wmówił biedakowi (który, naiwny, od razu się przyznał, że przyjechał na dwa dni w sprawach służbowych i kompletnie nie znał miasta), że główne drogi są w renowacji i nie da się tamtędy przejechać. Wywiózł go na to urokliwe, ale zadupie i wtedy coś walnęło w autku (Nie wiem co, a poszkodowany nie był w stanie mi tego wytłumaczyć). Harry, który już od dobrej chwili podejrzewał, że coś jest nie tak, wszczął awanturę i po kilku koronnych argumentach oddalił się, po deklaracji nie płacenia za źle wykonaną usługę.

Zlitowałam się i przeprowadziwszy go na skos przez ogródki (ścieżkami znanymi wyłącznie miejscowym) do najbliższego przystanku autobusowego. Narysowałam instrukcję jak (i czym) dostać się na dworzec a w nagrodę zostałam obdarowana przyjaznym, brytyjskim przytulasem i kasą na bilet w moją stronę (swoje wydałam na ciuchy, jednak totalna baba ze mnie :D)

Harry dojechał, ale przygodę miał niezłą i w sumie niekiedy rozmyślam, co by było, gdyby nie natrafił na mnie, albo gdyby taksówkarz zrealizował swój podstęp - a na liczniku ponoć już wybiło 50 PLN, kiedy za taki kurs płaci się 20.

Nie mam pomysłu na puentę... Nie ogarniam, jak można tak oszukiwać.

taxi

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (183)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…