Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78731

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiem, czy to piekielne, ale na pewno cholernie smutne.

Synek mojej koleżanki zapragnął zrobić coś dobrego dla zwierzaków ze schroniska i postanowił, że kupi za swoje kieszonkowe duży worek karmy dla kotów schroniskowych. Koleżanka i jej mąż, ujęci postawą dziecka, zaproponowali, że dorzucą mu trochę pieniędzy, aby tej karmy mógł kupić więcej. Potem koleżanka wpadła na pomysł, że poprosi współpracowników o niewielkie datki na ten cel. Każdy dał ile mógł, karma zakupiona, a mnie się okienko ze wspomnieniami otworzyło. Niedobrymi wspomnieniami.

Sytuacja 1.

Kilka lat temu, w poprzedniej firmie (międzynarodowa korporacja z oddziałami w kilkunastu krajach) centrala w USA wykoncypowała, że każdy oddział ma wymyślić i przeprowadzić jakąś dowolna akcję charytatywną w ramach integracji zespołu (pomijam sens takich działań, bo nie o to chodzi). Akcja miała być koniecznie udokumentowana fotograficznie. My - w Polsce - postanowiliśmy się złożyć, kupić dużą ilość karmy dla zwierząt i zawieźć ją do schroniska. Karmę kupiliśmy, zrobiliśmy zdjęcie karmy w otoczeniu nas w biurze (wiem, idiotyzm, ale to było wymagane), potem koledzy mieli zawieźć ją do schroniska, zrobić zdjęcie karmy w otoczeniu zwierząt (jw).

Pojechali, wytaszczyli, dzwonią do bramy. Na pytanie kto zacz odpowiedzieli, że chcieli podarować karmę. Odpowiedź przez domofon "a rzućcie gdziekolwiek tam przed bramę". Rzucili i zrobili zdjęcie karmy przed bramą. Dla wyjaśnienia: nikt się nie spodziewał pokłonów i peanaów dziękczynnych, ale żeby ktoś chociaż to od nich wziął i powiedział takie jedno zapomniane słowo „dziękuję”.

Sytuacja 2.

Moi rodzice na emeryturze postanowili przygarnąć kundelka ze schroniska. Najlepiej w średnim wieku i takiego, którego nikt nie chce, aby stworzyć mu najlepszy dom. Pojechali. Wybór był ciężki, bo każdy piesek chciał być przygarnięty. Wybrali jamnikopodobne biedactwo o błagalnym spojrzeniu i skierowali się do biura celem uiszczenia formalności adopcyjnych. Mojego tatę odciągnął na bok pracownik i spytał konspiracyjnym szeptem: „nie chce pan kupić tanio trochę dobrej karmy dla psa?”.

Tak mi się przypomniało na fali zaangażowania dziecka koleżanki w pomoc zwierzakom w schronisku.

Bardzo chcę wierzyć, że jednak warto, dlatego dorzuciłam swoje skromne parę złotych do inicjatywy Filipka.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (147)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…