Przeczytałam właśnie historię o zachowaniu ludzi w kościele. Miał być komentarz ale wyszło trochę zbyt długo.
Oboje wraz z mężem, jesteśmy osobami niewierzącymi. Rodzina niby o tym wie. Ślub braliśmy cywilny, zatem teoretycznie oczywistym jest fakt, że nie chcemy mieć z kościołem nic wspólnego. Jak się okazuje, jednak nie dla wszystkich.
Mąż mój był właśnie jednym z tych dzieci, które zmusza się do chodzenia do kościoła i na religię.
Ale wracając do tematu. Jakiś czas po ślubie zaszłam w ciążę. Już wtedy zaczęły się pytania o chrzciny. Zgodnie z naszymi przekonaniami odpowiadaliśmy, że chrzcin nie planujemy z wiadomych względów. Moja rodzina jeszcze jakoś to zaakceptowała, pogodzili się z faktem. Ale babcia mojego małżonka nie może przetrawić tej sytuacji.
Odkąd Młody przyszedł na świat, regularnie męczy nas i dręczy pytaniami o te nieszczęsne chrzciny. Gdyby na pytaniach się kończyło... Ostatnio stwierdziła, że "ona wszystko opłaci i pozałatwia byleby tylko Młody został ochrzczony". Wywiązał się miedzy nami taki oto dialog:
[Ja]: Wie babcia, tutaj nie chodzi o pieniądze. Chodzi o fakt, że trzeba się zobowiązać podczas chrztu, do wychowania dziecka w wierze. My nie jesteśmy w stanie tego zrobić.
[Babcia]: Wielką krzywdę mu robicie. Dziecko musi być ochrzczone. Co ludzie powiedzą?
[J]: My mamy na ten temat odmienne zdanie.
Na to babcia z fochem stwierdziła, że żyjemy bez ślubu i w grzechu (sic!) to moja wina. Że dziecku też życie zniszczę, jak zniszczyłam jej wnukowi. Dopóki ona go wychowywała to ładnie chodził do kościoła, a jak się wyprowadził i poznał mnie, to nagle przestał. Dodała jeszcze, że ona kiedyś po cichu Młodego ochrzci. Zgadnijcie z kim on nigdy nie zostanie sam.
Odpowiedzcie mi moi drodzy na jedno pytanie. Co to za katolik, który chce kłamać przed swoim bogiem tylko po to, aby rodzina i ludzie nie gadali?
P.S. Ze ślubem tez mieliśmy ciekawie. Jeśli jesteście ciekawi, piszcie w komentarzach.
Oboje wraz z mężem, jesteśmy osobami niewierzącymi. Rodzina niby o tym wie. Ślub braliśmy cywilny, zatem teoretycznie oczywistym jest fakt, że nie chcemy mieć z kościołem nic wspólnego. Jak się okazuje, jednak nie dla wszystkich.
Mąż mój był właśnie jednym z tych dzieci, które zmusza się do chodzenia do kościoła i na religię.
Ale wracając do tematu. Jakiś czas po ślubie zaszłam w ciążę. Już wtedy zaczęły się pytania o chrzciny. Zgodnie z naszymi przekonaniami odpowiadaliśmy, że chrzcin nie planujemy z wiadomych względów. Moja rodzina jeszcze jakoś to zaakceptowała, pogodzili się z faktem. Ale babcia mojego małżonka nie może przetrawić tej sytuacji.
Odkąd Młody przyszedł na świat, regularnie męczy nas i dręczy pytaniami o te nieszczęsne chrzciny. Gdyby na pytaniach się kończyło... Ostatnio stwierdziła, że "ona wszystko opłaci i pozałatwia byleby tylko Młody został ochrzczony". Wywiązał się miedzy nami taki oto dialog:
[Ja]: Wie babcia, tutaj nie chodzi o pieniądze. Chodzi o fakt, że trzeba się zobowiązać podczas chrztu, do wychowania dziecka w wierze. My nie jesteśmy w stanie tego zrobić.
[Babcia]: Wielką krzywdę mu robicie. Dziecko musi być ochrzczone. Co ludzie powiedzą?
[J]: My mamy na ten temat odmienne zdanie.
Na to babcia z fochem stwierdziła, że żyjemy bez ślubu i w grzechu (sic!) to moja wina. Że dziecku też życie zniszczę, jak zniszczyłam jej wnukowi. Dopóki ona go wychowywała to ładnie chodził do kościoła, a jak się wyprowadził i poznał mnie, to nagle przestał. Dodała jeszcze, że ona kiedyś po cichu Młodego ochrzci. Zgadnijcie z kim on nigdy nie zostanie sam.
Odpowiedzcie mi moi drodzy na jedno pytanie. Co to za katolik, który chce kłamać przed swoim bogiem tylko po to, aby rodzina i ludzie nie gadali?
P.S. Ze ślubem tez mieliśmy ciekawie. Jeśli jesteście ciekawi, piszcie w komentarzach.
kościół babcia
Ocena:
186
(254)
Komentarze