Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78970

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Gienka http://piekielni.pl/78962 przypomniała mi moją własną dłuuuugą historię. Dla cierpliwych.

We wczesnych latach 90-tych ubiegłego stulecia pracowałam w niewielkim, polskim oddziale japońskiego koncernu jako sekretarko-asystentko-tłumaczka.

Prezesem i wiceprezesem naszego oddziału było dwóch Japończyków. Firma wynajmowała apartament, w którym obaj panowie egzystowali w pełnej symbiozie.

Stan taki trwał do czasu, gdy wiceprezes zapłonął odwzajemnionym uczuciem do dziewczyny zatrudnionej w księgowości – Aleksandry.

Aleksandra nie pochodziła z naszego miasta, zatem podnajmowała mały pokój w wynajmowanym mieszkaniu. W międzyczasie zakupiła mieszkanie i za dwa miesiące miała je odebrać. Tak się przedstawiał stan faktyczny w momencie rozpoczęcia niniejszej historii.

Obaj Japończycy – wikwintni dżentelmeni, kulturalni, powściągliwi. Aleksandra również prezentowała sobą wysoki poziom – zarówno urody, jak i kultury i obycia. Tak mi się wtedy wydawało.

Teoretycznie dwa miesiące to nie jest długo. Ale miłość wybuchła tak gwałtownie i była tak namiętna, że zakochani musieli już, teraz, natychmiast razem zamieszkać. Prezes (współlokator wiceprezesa) nie zgodził się na zamieszkanie Aleksandry w ich wspólnym apartamencie. Zamieszkanie w wieloosobowym mieszkaniu, gdzie wynajmowała pokój Aleksandra, nie wchodziło w grę.

Rozpoczęły się zatem gorączkowe poszukiwania mieszkania do wynajęcia na dwa miesiące od już. Traf chciał, że moi rodzice wybierali się w odwiedziny do daleko zamieszkałej rodziny na miesiąc-półtora.

Jakieś złośliwe stworzenie, fatum, chochlik - czy jak to jeszcze nazwać – już polatywało nad moją głową, gdy jakieś szufladki w mojej mózgownicy zaskoczyły i skojarzyłam oba powyższe fakty. Bez trudu namówiłam rodziców, żeby przedłużyli swoją wizytę do dwóch miesięcy, zaś Pan Hiroshi i Aleksandra szaleńczo ucieszyli się, że mieszkanie będzie dostępne od zaraz, już, bez poszukiwań i będą mogli przystąpić do konsumpcji swojego uczucia w spokoju, bez zwłoki i zbędnych świadków.

I wszyscy byli szczęśliwi. Pan Hiroshi i Aleksandra cieszyli się z mieszkania, moi rodzice z niespodziewanego zarobku a ja czułam się jak anioł opatrznościowy, dający wszystkim wokół radość, szczęście, i pieniądze! Przyczyną późniejszych kłopotów był chyba całkowity brak znajomości realiów wynajmu, brak doświadczenia, naiwność nas wszystkich i nie wiem, co jeszcze.

Cenę najmu skalkulowaliśmy z rodzicami następująco: czynsz, którzy rodzice płacili do Spółdzielni + wszystkie media (rodzice wyliczyli zużycie miesięczne energii elektrycznej, gazu i wody na dwie osoby z marginesem, zakładającym, że zakochani zechcą spędzać wieczory w wannie pełnej wody przy nastrojowym oświetleniu) oraz zarobek rodziców. Wyszła z tego suma, która usatysfakcjonowała wszystkich.

Po upływie zakontraktowanego czasu Pan Hiroshi i Aleksandra wyprowadzili się „na swoje” rodzice wrócili i cieszyli ekstra zarobionymi pieniędzmi.

Przeoczyliśmy jeden drobiazg.
W tamtym czasie telefony komórkowe należały do rzadkości. W mieszkaniu rodziców królował natomiast relikt ówczesny – telefon stacjonarny. Gdy przyszedł rachunek za pierwszy miesiąc zamieszkiwania lokatorów w mieszkaniu, rodzice omal oboje na zawał nie zeszli. Opiewał na sumę przekraczającą opłatę za wynajem (przypominam – wczesne lata 90-te, zagraniczne rozmowy były drogie). Z bilingu wyszło, że Pan Hiroshi codziennie odbywał długie rozmowy z osobami, zamieszkałymi w Japonii. Ponadto zainstalował sobie faks. Wysyłanie faksów darmowe również nie było.

Jako osoba odpowiedzialna za całą sytuację musiałam problem rozwiązać. Udałam się zatem do wiceprezesa na rozmowę. Tu wyszła na jaw japońska kultura i powściągliwość. Pan Hiroshi wysłuchał mnie spokojnie i kazał mi pakować swoje rzeczy. Tak, wyrzucił mnie z pracy w trybie natychmiastowym.

Zadzwoniłam do Aleksandry. Elegancka, piękna i kulturalna dziewczyna powiedziała mi tylko elegancko, pięknie i kulturalnie „jesteś bezczelna” i rzuciła słuchawką. Próbowałam jeszcze porozmawiać z prezesem (w zasadzie teraz nie wiem, po co, ale wtedy byłam młoda, naiwna, zdesperowana i zrozpaczona). Ochrona dostała zakaz wpuszczania mnie do budynku.

Oni oboje doskonale wiedzieli, na jakie koszty narażają moich rodziców. Po prostu skorzystali. Zapłaciłam te rachunki. W końcu to ja byłam winna całej sytuacji. Życie jest najlepszym nauczycielem.

Wynajem mieszkania cudzoziemcowi

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (246)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…