Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79051

przez ~Mieszkankomam ·
| Do ulubionych
Mieszkanko mam, a raczej miałam, w ulubionym przeze mnie prowansalskim stylu. Miałam też współlokatorkę, która zajmowała pokój przechodni w dzień służący także za salon. Żyło nam się dobrze, aż do chwili, kiedy Współlokatorka zapytała czy mogłaby odświeżyć swój pokój. Wyraziłam zgodę, dałam jej farbę, która była na ścianach, narzędzia (wałek, folię, nawet ciuchy robocze, żeby swoich nie pobrudziła) i dogadałyśmy się w kwestii niewielkiego zejścia z kwoty za czynsz w tym miesiącu (bo robociznę wykona ona).

Wyjechałam na delegację, wróciłam do mieszkania, a salon... w burdelowych, czerwonych i różowych barwach, zachlapany farbą parkiet (nowy, dwa lata temu kładziony), brudne od farb też ramy od okien, parapet, kaloryfer. Pominę jakość pomalowania (nierówność przy suficie, bo komuś taśmy, jak folii, nie chciało się przykleić).

Ja w krzyk, ona w szok, że o co chodzi, że w ogóle to muszę jej oddać za farby, bo stwierdziła, że ta co jej dałam to jednak nie pasuje, że ona wybrała sobie lepsze, a i jednak chce więcej obniżki czynszu i to najlepiej nie przez jeden miesiąc, ale przez sześć, bo przecież kolor ścian nie będzie się trzymał przez miesiąc, ale przez jeszcze wiele miesięcy, więc analogicznie ona dłużej powinna otrzymywać obniżkę czynszu, bo jej praca jest długotrwała.

Kłótnia trwała krótko, warunki postawione jasno - albo przemalowuje do poprzedniego koloru i czyści zabrudzenia, albo wylatuje z chwilą natychmiastową. Wyleciała gnieżdżąc się u chłopaka, a ja właśnie wzięłam dwa dni urlopu: jeden na naprawę salonu, drugi dla zalkoholizowanie tego wspomnienia i znalezienia prawnych podstaw do pociągnięcia jej do kosztów.

Dom

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 217 (235)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…