Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79152

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Hej, dawno nic nie pisałam ale po obserwacjach dotyczących mojej pracy naszła mnie pewna refleksja dotycząca szanowania cudzego i swojego czasu. Pewnie każdy z nas ma takie sytuacje, zwłaszcza w pracy, że godzina "zakończenia zmiany" jest tylko godziną wymowną, a nawet jeśli nie, to spotykają nas sytuacje wywołujące gula na gardle.

Do sedna. Pracuję w kawiarni. Ma ona swoje określone godziny otwarcia, dajmy na to 10-19. Jak każda branża zresztą.

Moja szefowa to kobieta do rany przyłóż, fajna, kontaktowa, wyrozumiała babeczka, do tego zawsze frontem i z uśmiechem do klienta. Tak się składa że jest nas 3. Ja, szefowa i jeszcze koleżanka.
Do czego zmierzam ? Otóż szefowa będzie siedzieć w tej kawiarni dopóki są ludzie (zazwyczaj pracujemy pojedynczo na popołudniowych zmianach bo ruch jest mniejszy)... ok, rozumiem że ktoś wejdzie na dłuższe posiedzenie o 18.45 i pozwala mu w spokoju dopić kawę, też tak robię, ale nagminnie, kiedy w tym czasie ktoś wejdzie po 19 obsługuje go, robi kawki i siedzi czasem do 20.30, do ostatniego klienta.

Jej sprawa, szefuje to może. Gorzej kiedy trafi na mnie i na koleżankę. Godzina 19.02, ekspres wyłączony, kasa się rozlicza, sprzątanie rozgardiaszu itp., dosyć często wchodzą ludzie i chcą kawę, ciastko, cokolwiek. Po informacji że jest już po 19-stej i kawiarnia jest zamknięta spotykamy się z bulwersem,"no ale jak to?! jak jest koleżanka taka i taka to jest otwarte! Ja tu przyszłam na kawę! Mam pieniądze i żądam kawy!".
No sorry, kawy nie dostanie bo moje życie prywatne nie ogranicza się do mojej pracy zwłaszcza, że za siedzenie do 20-stej nikt mi nie zapłaci.

Nie powinno nas to interesować bo my nie musimy robić nadgodzin, 19, wyłączamy ekspres i możemy mieć w dupie wszystko, ale jest to męczące i funduje mega nerwy na koniec dnia. Jest to nagminna sytuacja.

W poprzednich pracach też się tak zdarzało, ja rozumiem, że polska mentalność jest nastawiona na wchodzenie w kakao za najniższą krajową, że uśmiech i czerwone dywany ponad wszystko, ale sorry, jeśli cokolwiek czego potrzebuję nie jest chlebem bez którego nie przetrwam poranka to nie wpierniczam się do lokalu w godzinie zamknięcia czy chociażby 5 min przed.

A później szefowa przychodzi i narzeka że późno wyszła, że wszystko ją boli, że się nie wyspała.

Jak mamy szanować czas innych skoro oni sami go nie szanują?

A często jest tak że za te dodatkowe pół godziny lub godzinę nikt Ci nie wypłaci, "no bo wyjątkowa sytuacja", luj, że trzeci raz w tym tygodniu... A stwierdzenie "że powinnam tu siedzieć do ostatniego klienta, bo ZA TO MI PŁACĄ" pozostawię bez komentarza..

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (176)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…