Poszłam do marketu budowlanego celem zdobycia faktury za rzecz, którą kupił rano pracownik.
Pracownik nie pamiętał NIP-u firmy, więc wziął paragon, wrócił na bazę i mi go przekazał. Podjechałam do sklepu i myślę sobie: "fajnie, te sklepy mają fakturomaty, więc nie wystoję się godzinę w punkcie obsługi klienta, tylko wezmę szybko fakturkę i po sprawie".
I tu zderzyłam się z panem piekielnym. Jeden z fakturomatów jest popsuty, w związku z czym ustawiłam się w kolejce za starszym mężczyzną. Mężczyzna ten miał w ręku cały plik paragonów (nie skłamałabym, mówiąc, że miał ich ponad 50) i sobie te paragony liczył. Kiedy stanęłam za nim, oderwał się od tego zajęcia i pyta:
- Pani chce wziąć fakturę?
- Tak, po to właśnie tu stoję.
- O, to przykro mi, ale u mnie to trochę potrwa.
Widzę, że on jeszcze nic w tej maszynie nie nacisnął, tylko stoi i liczy te paragony. Mówię:
- Wie pan co, ja mam tylko jedną fakturę do wzięcia, a skoro pan nie korzysta z urządzenia, to może mnie pan przepuści?
- Nie, bo byłem pierwszy.
I dalej liczy te kwitki, blokując maszynę.
Wściekłam się, bo mógł przecież je sobie dalej liczyć, kiedy ja skorzystałabym z urządzenia. Wypaliłam:
- Jak się żyje, będąc takim chamem?
Po tym poszłam i odstałam swoje 10 minut w punkcie obsługi klienta. Facet dalej liczył...
Pracownik nie pamiętał NIP-u firmy, więc wziął paragon, wrócił na bazę i mi go przekazał. Podjechałam do sklepu i myślę sobie: "fajnie, te sklepy mają fakturomaty, więc nie wystoję się godzinę w punkcie obsługi klienta, tylko wezmę szybko fakturkę i po sprawie".
I tu zderzyłam się z panem piekielnym. Jeden z fakturomatów jest popsuty, w związku z czym ustawiłam się w kolejce za starszym mężczyzną. Mężczyzna ten miał w ręku cały plik paragonów (nie skłamałabym, mówiąc, że miał ich ponad 50) i sobie te paragony liczył. Kiedy stanęłam za nim, oderwał się od tego zajęcia i pyta:
- Pani chce wziąć fakturę?
- Tak, po to właśnie tu stoję.
- O, to przykro mi, ale u mnie to trochę potrwa.
Widzę, że on jeszcze nic w tej maszynie nie nacisnął, tylko stoi i liczy te paragony. Mówię:
- Wie pan co, ja mam tylko jedną fakturę do wzięcia, a skoro pan nie korzysta z urządzenia, to może mnie pan przepuści?
- Nie, bo byłem pierwszy.
I dalej liczy te kwitki, blokując maszynę.
Wściekłam się, bo mógł przecież je sobie dalej liczyć, kiedy ja skorzystałabym z urządzenia. Wypaliłam:
- Jak się żyje, będąc takim chamem?
Po tym poszłam i odstałam swoje 10 minut w punkcie obsługi klienta. Facet dalej liczył...
market budowlany
Ocena:
160
(208)
Komentarze