Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79438

przez ~Fogelmogel ·
| Do ulubionych
Mam 29 lat, narzeczonego i pochwicę. O ile narzeczonemu nauczyłam się w końcu ufać (jest uosobieniem cierpliwości), to każda wizyta u ginekologa jest dla mnie spełnieniem najgorszych koszmarów.

Jakiś miesiąc temu uznałam, że czas zrobić kolejne podejście do cytologii, tym bardziej, że obciążenie w postaci chorób nowotworowych w rodzinie posiadam. Wyszukałam panią ginekolog specjalizującą się dodatkowo w badaniu dziewczynek, często jeszcze dzieci. Myślałam, że będzie miała odpowiednie podejście. O ja naiwna.

W czasie wizyty od razu powiedziałam, jaki mam problem. Pani doktor machnęła ręką i stwierdziła, że to nic takiego. No to z sercem w gardle zasiadłam na fotelu. Jak się pewnie domyślacie, nie udało jej się mnie zbadać, a o cytologii to nawet mowy być nie mogło.

Po ubraniu się przeszłam do jej biurka i się zaczęło. Że to nienormalne (jakbym nie wiedziała), że muszę się leczyć na głowę (też prawda, ale chyba można to inaczej powiedzieć?), że narzeczony mnie zostawi dla innej, jak będę tak wydziwiać i wcale jej to nie zdziwi. Całość powiedziana tonem obrażonego majestatu.

Wyszłam z gabinetu ze łzami w oczach. Za tę przyjemność zapłaciłam 100 złotych. Byłam i jestem w takim dołku (przez swoją przypadłość, która, nie ma co ukrywać, zatruwa mi życie, a terapia nie pomaga), że nawet nie umiałam się obronić.

Lekarz ginekolog

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (160)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…