Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79452

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z praktyk.

Tym razem placówka socjalizacyjna. Czyli, krótko mówiąc - dom dziecka.

Pierwszą piekielnością jest jego położenie. Sam środek mocno patologicznego osiedla. Serio, w samym moim bloku złożonym z osiemnastometrowych kawalerek można znaleźć atrakcje takie jak burdel czy melina.

Odchody czy bezdomni na korytarzu to standard. Wspólnota zakładała domofon i zamki podobno sześć razy, ale zawsze ktoś je ukradł/zniszczył. Machnięto więc ręką. O tym, co dzieje się w większych blokach krążą legendy.

Do rzeczy. Dom dziecka. W ośrodku przebywa trójka rodzeństwa - siostra (najstarsza) i dwóch braci. Po roku pracy z nimi udało się je wyprowadzić w miarę na prostą (że bieliznę wypada zmieniać, bicie i zabieranie innym rzeczy nie jest do końca w porządku, tego typu historie). Wszystko fajnie. Tylko jedno ale.

Ich matka (ona będzie tutaj piekielną) często obiecuje dzieciom, że przyjdzie, że weźmie je na weekend czy na spacer, że coś im kupi. Obietnic dotrzymuje od święta. Wisienką na torcie jest fakt, że czwarty potomek w drodze.

Podobno wniosek o odebranie praw rodzicielskich był wypisany od samego początku ciąży, zostawiono tylko puste miejsce na płeć i imię dziecka.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (151)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…