Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79465

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z pamiętnika kelnerki...

Wiecie co jest jednym z bardziej irytujących zachowaniu "klientów"? Korzystanie z lokalu jak z przestrzeni publicznej. Dla lepszego odbioru opiszę w punktach.

Rys sytuacyjny: w lokalu obowiązuje samoobsługa. Jeżeli ktoś chce przysiąść na minutkę bo gorąco, bo starszy itp. a nie mam pełnego obłożenia - nie robię problemu - ot, życie, nawet szklanką wody poczęstuję.

1. Pan "bo mogę".
Gość zasiada na ogródku, sporo wolnych miejsc dookoła. Pan wyjmuję gazetę i czyta... czyta... czyta. Ogródek powoli się zapełnia. Podchodzę bo może nie zauważył kartki, że samoobsługa czy coś.
- Przepraszam, czy będzie Pan coś zamawiał?
- Nie!
- W takim razie poproszę o zwolnienie stolika, goście nie mają gdzie usiąść.
- Przeczytam gazetę i pójdę! To jest miejsce publiczne i ja mogę tu siedzieć!
- Nie, to jest ogródek, za który ja płacę. Miejscem publicznym jest ławka w parku.
- No bezczelna!

Ja!?

2. Jestem doradcą/agentem firma mi nie dała biurka
Sytuacja notoryczna. Zajmują stolik, podłączą laptopa do gniazdka (bez pytania, bo po co) i siedzą...
Zwykle daję takim 10 minut po czym kładę menu na stoliku i informuję, że zamawiamy przy barze... czekam kolejne 10 minut.
- Przepraszam czy będą państwo coś zamawiać?
- Nie!
- Powierzchnia biurowa do wynajęcia piętro wyżej.
- Ale pani jest bezczelna!

Jaa!?

Hitem była babka której szef zwrócił uwagę, że nie zajmuje się miejsca w restauracji nic nie zamawiając odpowiedziała:
"Nie będzie mi pan mówił co ja mam robić!"

3. Jedyny ogródek w okolicy.

Pracowałam w miejscu gdzie było sporo fast foodów (chińczyków, kebabów itp.) a tylko nasza knajpa miała ogródek.
Siada sobie para, wyciągają styropianowe opakówki od chińczyka i podchodzą do mnie.
- Może nam pani dać sztućce?
- Ale do czego?
- No mamy tam od chińczyka obok jedzenie, hue hue...
- To proszę iść do chińczyka obok zjeść.
- No ale tam nie ma ogródka, a tu jest.
- Jest, dla moich gości.
- Dobra to zjemy plastikami i idziemy ok?
- Nie, nie ok, idziecie już.
- No bezczelna.

Jaaa!?

4. Wisienka na torcie - toaleta.

Tak się złożyło, że pracowałam w miejscu gdzie kręciło się sporo ludzi. A to na pobliski bazar, a to na pętlę tramwajową i przesiadkę. Lokal w biurowcu więc za toaletę dla gości płaciliśmy sporą kasę. Była ona na klucz tylko dla gości baru.

I wiecie co? Nie robiłam problemu ludziom starszym czy kobietom w ciąży. Ale jak ktoś mi wbijał na bezczela tylko do toalety to,mnie krew zalewała. Wprowadziliśmy więc opłatę. Dla gości - za darmo. Dla nie-gości symbolicznie 1zł. Ile ja się nasłuchałam...

- Jest toaleta? (mimo, że bez dzień dobry to nawet luz, lepsze to niż "gdzie kibel")
- Toaleta jest dla gości baru, jeżeli Pani nic nie zamawia to będzie trzeba zapłacić złotóweczkę!
- To ja ci się zeszczam tu na środku zaraz! Kto to widział żeby w knajpie za kibel płacić.

Także tak, taka kultura w narodzie.

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (253)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…