Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79576

przez ~LDopa ·
| Do ulubionych
Opowieść z cyklu zmagania młodej doktorantki w otchłaniach dziekanatu.

Mam to szczęście (lub nieszczęście), że mój promotor jest równocześnie kierownikiem całych studiów doktoranckich.

Pewnego razu chciałam ubiegać się o rok urlopu, w końcu po tylu latach na uczelni przydałby mi się odpoczynek.

Idę więc do dziekanatu z eleganckim podaniem, napisanym według uczelnianego wzoru. Podanie skierowane jest do nikogo innego, jak do dyrektora studiów (a równocześnie mojego promotora, przypominam)... Równocześnie podpisane jest przez nikogo innego, jak mojego promotora, który na piśmie zaświadcza, że moja praca idzie zgodnie z planem i że popiera moje podanie. He, he.

- Ale ja tego podania od Pani nie przyjmę - mówi Pani z Dziekanatu przez zaciśnięte usta.

- Ale dlaczego? Przecież wszystko jest zgodne ze wzorem - odpowiadam zaskoczona.

- Nie, nie, nie. - odpowiada Pani z Dziekanatu - To nie może tak być, żeby Profesor pisał podanie do samego siebie!

- No cóż... Profesor jest moim promotorem. Do podania muszę dołączyć opinię promotora. Nie dało się tego zrobić inaczej.

- Takiego podania nie przyjmę.

- Rozumiem więc, że jeśli ktoś wybiera sobie za promotora osobę, która równocześnie jest kierownikiem studiów, to nie może przez to składań żadnych podań? - pytam z niedowierzaniem i nadzieją, że Pani z Dziekanatu dostrzeże absurd tej sytuacji.

- Dokładnie tak. Nie może.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (178)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…