Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79594

przez ~mordka ·
| Do ulubionych
Jako dziewiętnastoletniemu dziewczęciu zachciało mi się iść na studia. Żeby tam jakiekolwiek studia! Do Londynu! Jedna z największych uczelni artystycznych, na listach absolwentów znani projektanci, inny świat. Nowi ludzie, koleżanki, koledzy (z czego większość gra dla przeciwnej drużyny...). Jeden z nich jest bohaterem tej opowieści - C. C jest hetero, zupełnie nie w moim typie, ale lubimy się.

Tu mnie zaprosi na kawę, tu na lunch i oczywiście wie, że z kimś się spotykam, zupełnie nie jestem nim zainteresowana. Z początku super. Ale C chyba nasza znajomość przestaje wystarczać. Zaczyna bombardować mnie smsami - najpierw swoje zdjęcia w bieliźnie, na które nie zwracam zbytnio uwagi, a raczej odpowiadam śmiechem, potem, o zgrozo, zdjęcia swojego przyrodzenia.

Zaczynam C unikać. Zdjęcia zamieniają się w wiadomości, które zaczynają mnie przerażać: 'wiem gdzie mieszkasz' (nikt nie pomyślał, żeby kolegom z roku nie mówić, w którym akademiku mieszka...), 'uważaj wieczorem, jak będziesz wracać do domu', aż w końcu 'dzisiaj będę się pie*rzył, czy tego chcesz czy nie'. Jestem przerażona. Na uczelni działa punkt pomocy studentom, z braku innych pomysłów udaję się właśnie tam. Doradczyni aż się za głowę złapała, tego samego dnia spotkanie z panią dziekan. Dziekan każe iść na policję - posłusznie idę.

Policjantka spisuje zeznania, numer telefonu C, daje mi wybór; pozwolić im zająć się sprawą, albo, jeżeli tego sobie życzę, C może być aresztowany tego samego dnia. Litościwie pozwalam służbom się tym zająć, więc pani każe czekać na kontakt. Jej kontakt z C najwyraźniej się odbywa, po któregoś dnia łapią mnie na uczelni koleżanki z grupy C. Co ja sobie wyobrażam! Ja mu karierę zniszczę! Czy ja zdaję sobie sprawę, co ja robię? Mam natychmiast to wszystko odwołać! Uciekam zapłakana, biegnę do pani dziekan, że wszyscy wiedzą, że na mnie naskakują. Razem dzwonimy do policjantki prowadzącej sprawę - C był bardzo zaskoczony, że zgłosiłam sprawę, on myślał, że mi się to podobało! Ale oczywiście obiecał poprawę, ma się trzymać ode mnie z daleka. Zatem sprawa zamknięta, to co ja uważałam za molestowanie zostaje zarejestrowane jako 'niechciany kontakt'. Dziekan ze smutkiem stwierdza, że skoro policja umorzyła sprawę, to nie ma podstaw, by wyrzuć C z uczelni.

Do końca trzyletnich studiów to ja byłam czarną owcą, która biednemu chłopakowi narobiła problemów z policją i u dziekana; chwilami nie było się do kogo odezwać. Jedna z dziewcząt(!!!) skwitowała to słowami, że 'dziewczyn na uczelni jest dużo, i niby on tak na mnie się uwziął? Jak kusiłam p*zdą, to mam za swoje.'

Czemu teraz o tym piszę? W tym roku skończyłam studia, a tuż przed ceremonią rozdania dyplomów C napisał do mnie na Instagramie (wszędzie indziej dawno go zablokowałam), że może spotkalibyśmy się na jakieś piwo, bo przecież jesteśmy dorośli i to dziecinada dalej ten kwas między nami ciągnąć.

studia molestowanie

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (156)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…