Przez kilka lat pracowałem jako księgarz. Ogólnie wspominam to miło. Niemniej przez ów czas miałem okazję dokładnie zapoznać się z tym, jaki pokład buractwa stanowi niemała część społeczeństwa.
Ta historia miała miejsce w pierwszych miesiącach minionej kariery, gdy jeszcze byłem studentem i dopiero początkującym pracownikiem.
Pewnego dnia rozmawiałem z klientką na temat jakiejś książki. Jakiej - nie pamiętam i dziś to już nieważne. W pewnym momencie próg księgarni przekroczyła pewna kobieta. Okulary, blond włosy; lat miała - mniej więcej - czterdzieści kilka. Podeszła do mnie i, wykonując agresywne machnięcie ręką, powiedziała:
- Coś o Jack... nie.
Oczywiście nie padło ani "dzień dobry", ani "przepraszam", ani nawet "spier...j". Ot, kobieta bezpardonowo wchrzaniła się w cudzą dyskusję.
- Przepraszam, nie usłyszałem, bo rozmawiam z inną osobą; czy mogłaby pani powtórzyć? - zapytałem, siląc się na uprzejmość.
- No o Jacksonie coś, nie rozumie pan!?
- Czy chodzi o książkę o Michaelu Jacksonie? Bo nazwisko Jackson jest dość popularne, zresztą są też tacy autorzy...
- No nie rozumiesz, o Jacksonie coś!
Odwróciłem się, żeby na chwilę przeprosić tę klientkę, z którą rozmawiałem dotąd. Wściekła kobieta wobec takiej zniewagi odwróciła się i wyszła z lokalu. Po kilku sekundach ludzie na ruchliwej ulicy - w tym także klienci w okolicznych lokalach - usłyszeli wrzask obrażonej przeze mnie damy.
- Nie idźcie do tej księgarni, bo gość tam jest niedoje...ny!
Od ciekawskich spojrzeń przechodniów zza drzwi przez kilka minut, dość ciężko było mi się uwolnić.
Ta historia miała miejsce w pierwszych miesiącach minionej kariery, gdy jeszcze byłem studentem i dopiero początkującym pracownikiem.
Pewnego dnia rozmawiałem z klientką na temat jakiejś książki. Jakiej - nie pamiętam i dziś to już nieważne. W pewnym momencie próg księgarni przekroczyła pewna kobieta. Okulary, blond włosy; lat miała - mniej więcej - czterdzieści kilka. Podeszła do mnie i, wykonując agresywne machnięcie ręką, powiedziała:
- Coś o Jack... nie.
Oczywiście nie padło ani "dzień dobry", ani "przepraszam", ani nawet "spier...j". Ot, kobieta bezpardonowo wchrzaniła się w cudzą dyskusję.
- Przepraszam, nie usłyszałem, bo rozmawiam z inną osobą; czy mogłaby pani powtórzyć? - zapytałem, siląc się na uprzejmość.
- No o Jacksonie coś, nie rozumie pan!?
- Czy chodzi o książkę o Michaelu Jacksonie? Bo nazwisko Jackson jest dość popularne, zresztą są też tacy autorzy...
- No nie rozumiesz, o Jacksonie coś!
Odwróciłem się, żeby na chwilę przeprosić tę klientkę, z którą rozmawiałem dotąd. Wściekła kobieta wobec takiej zniewagi odwróciła się i wyszła z lokalu. Po kilku sekundach ludzie na ruchliwej ulicy - w tym także klienci w okolicznych lokalach - usłyszeli wrzask obrażonej przeze mnie damy.
- Nie idźcie do tej księgarni, bo gość tam jest niedoje...ny!
Od ciekawskich spojrzeń przechodniów zza drzwi przez kilka minut, dość ciężko było mi się uwolnić.
cała Polska czyta dzieciom
Ocena:
139
(149)
Komentarze