Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79699

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam sobie na zlocie motocyklowym.
Wiadomo, muzyka, piwko, pełno ludzi, sielanka. Obok naszego namiotu była grupka osób, kilku mężczyzn, w tym (jak się później okazało) ojciec z synem.

Na "głównym placu" dookoła jeździli ludzie, coby pochwalić się swoimi maszynami i ich dźwiękiem. Chłopak (17l) wsiadł na motocykl, pojechał, niefortunnie się wywrócił (był trzeźwy), motocykl spadł na niego. Oczywiście zaraz rzucono się do pomocy, w tym ja; na oko widać od razu, że złamana ręka i obojczyk. "Motór" podniesiony, chłopak o własnych siłach wrócił pod namiot, łzy lecą, mówię, że mogę zadzwonić po pogotowie albo po kumpla z tegoż miasta, który pojechałby z nim do szpitala (towarzystwo właśnie wypiło po kielonku, więc prowadzić nie mogli).

Ojciec: - Dziękuję, ale to TYLKO MÓJ GŁUPI SYN, nie dzwoń nigdzie, przecież widzisz że siedzi, to nic mu nie jest.

Dobra, nie wtrącam się. Pogotowie i tak wezwałam.
Złamany obojczyk, ręka i dwa żebra. Ot, taki miły tatusiek.

rodzice zlot motocyklowy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (161)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…