Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79701

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu zdarzyła mi się nagła przeprowadzka, w związku z czym szukałam pokoju "na teraz" i nie mogłam za bardzo wybrzydzać.

Była to moja pierwsza przygoda z wynajmem, nie znałam standardów przeciętnego mieszkania pod wynajem, więc kilka niepokojących rzeczy nie wzbudziło moich podejrzeń:

1. Właściciele nie zapewnili nic poza PRL-owskimi meblami.

Praktycznie cała reszta była własnością moich współlokatorów, zaczynając od firanek i wycieraczki do butów, po odkurzacz i wszystkie naczynia. Tak, nawet głupią zmiotkę musieliśmy załatwiać na własną rękę. Kilka razy prosiliśmy o suszarkę na pranie, ale właścicielka odprawiła nas tekstem "jak sami nie kupicie, to nie będziecie szanować”(sic!).

2. Właściciele chcieli dostawać pieniądze do ręki.

Kiedy nie miałam odliczonej równowartości czynszu (nie był zaokrąglony do pełnych setek ani do pięćdziesiątek, a osiedlowe bankomaty często nie miały niższego nominału) właściciel nie wydał reszty, bo jak stwierdził: "nie ma obowiązku mieć przy sobie". Drugi raz nie popełniłam tego błędu.

Jedna ze współlokatorek próbowała raz dzień przed opłatą zadzwonić i poprosić, żeby miał przy sobie 30 zł na wydanie. Przez telefon wszystko ok, podczas zapłaty sytuacja j.w.

Wiele razy próbowaliśmy wynegocjować wpłaty na konto bankowe, bez efektów.

3. Kiedy czynsz odbierał właściciel, to przynajmniej się fatygował, aby wejść do mieszkania. Kiedy po pieniądze przyjeżdżała jego żona, musieliśmy schodzić z gotówką do niej na parking, bo sama przyznała, że nie chce jej się wchodzić na trzecie piętro.

4. Opłaty były odbierane zawsze dziesiątego dnia miesiąca. O ile rozumiem, że opóźnienie terminu mogło być dla nich niewygodne, o tyle nie rozumiem, czemu nie zgadzali się również na przesunięcie opłat np. na jeden dzień wcześniej.

Kiedy kogoś nie było w mieszkaniu tego dziesiątego (bo np. była to sobota/niedziela i pojechał do domu) doliczali 10 zł za każdy dzień opóźnienia.

Na przelewy na konto nadal się nie zgadzali.

5. Raz współlokatorka musiała pilnie wyjechać i zostawiła mi pieniądze, abym to ja zapłaciła jej czynsz. Właściciel przy zapłacie nie robił problemów, policzył gotówkę, zapisał, że ma opłaty od wszystkich. Cały następny tydzień wydzwaniał do koleżanki, że ma niezapłacony czynsz i naliczał pieniądze za opóźnienie.

Dopiero gdy z dwójką pozostałych współlokatorów potwierdziliśmy, że płaciliśmy całość za mieszkanie, dali jej spokój.

6. Właściciel przychodził w dziwnych porach, sprawdzać, czy mamy porządek.

Nie byłoby to uciążliwe, bo nie wchodził nikomu do pokoju, oglądał tylko kuchnię i łazienkę. Często jednak przychodził, kiedy nikogo z nas nie było w mieszkaniu (środek tygodnia, każdy w pracy albo na uczelni) i wydzwaniał z awanturą, że jak to tak mamy czelność udawać, że nas nie ma i trzymać go pod drzwiami, mamy go natychmiast wpuścić etc.

7. Kiedy złożyłam wypowiedzenie, nagle się okazało, że media jednak nie są wliczone w czynsz (chociaż przed podpisaniem umowy twierdzili, że są) i doliczyli mi dodatkowe opłaty, od początku mojego pobytu tam, które miałam uiścić, albo oni nie przyjmą wypowiedzenia.

8. Wyprowadzałam się z końcem czerwca, a zwrotu kaucji jak na razie na oczy nie widziałam. Kiedy zabierałam swoje rzeczy, usłyszałam, że za kilka dni zadzwonią umówić się na zwrot pieniędzy.

Ok, zrozumiałam, że muszą obejrzeć, w jakim stanie zostawiam mieszkanie i potrącić za ewentualne szkody. Czekałam tydzień, później drugi, a telefonu ani widu ani słychu, kaucji też.

Dzwoniłam sama, ale ani właścicielka ani jej mąż nie odbierali. Spróbowałam z innego numeru i cud: kobieta odebrała po drugim sygnale. Kiedy dowiedziała się, z kim rozmawia rzuciła bardzo dojrzałe: „oddam, kiedy oddam, kończę z panią rozmowę”.

Dlaczego się od razu nie wyprowadziłam i dałam się tak traktować? Jak wspomniałam na początku historii, był to mój pierwszy wynajmowany pokój i nie do końca wiedziałam, jak to powinno wyglądać. Znałam za to masę opowieści o piekielnych współlokatorach, a w tamtym mieszkaniu z całą trójką można się było dogadać w praktycznie każdej sprawie, nie było problemów ze sprzątaniem, wynoszeniem śmieci czy dokupieniem czegokolwiek.

Właściciele to starsi ludzie, więc część piekielnych zachowań tłumaczyłam sobie ich wiekiem.

A gdyby ktoś z czytających szukał pokoju w stolicy Wielkopolski, to nie polecam wynajmować od emerytowanego wojskowego i jego żony, pani doktor z Uniwersytetu Medycznego.

Ja niedługo spotkam się z nimi w sądzie.

wynajem_mieszkania poznań

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (257)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…