Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79720

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Świat jest mały i ma to swoje kiepskie strony.

Na wakacjach za granicą na plaży podszedł do mnie typ z mojego miasta, który ma bardzo charakterystyczny samochód i sporą firmę. Kiedyś go poznałem przez kolegę kolegi, rozmawialiśmy z 5 minut właśnie o jego samochodzie. Jak to na urlopie, gadka szmatka, chwilę pogadaliśmy o tym i tamtym, ogólnie marudził, że nudno, że ciepło, że nikogo znajomego, nie ma się z kim napić nawet.

Przysiadł się do mnie w trakcie obiadu ze swoją dziewczyną i wyskoczył z tekstem, że musimy zrobić sobie męski wieczór i wyskoczymy się zabawić do kasyna. No cóż, kasyno do tej pory kojarzyło mi się tylko z „Kasyno Royale” z Jamesem Bondem i z tłumami ludzi, którzy wrzucają pieniądze do maszyn, albo z obłędem w oczach obstawiają ruletkę czy grają w oczko. Ostatnią rzeczą, z którą kojarzyłem kasyno to „zabawa”, co może być zabawnego w sponsorowaniu kolejnego jachtu czy ferrari właściciela kasyna? Nic. Ale zajrzałem do portfela, stwierdziłem, że stówkę albo dwie mogę wydać, żeby zobaczyć jak ten cyrk wygląda na żywo. Pojechaliśmy, ładny kawałek, do innego kraju nawet.

Kasyno jak kasyno, tłumy ludzi przegrywające swoje ciężko zarobione pieniądze, mocno opaleni panowie w burkach w jedną noc wydający więcej niż większość ludzi zarobi przez całe życie, z obstawą, żeby nikt niewierny nie zagrał przy ich stoliku, specjaliści od „systemów”, notujący każde rozdanie czy wynik ruletki, no i panienki czyhające na tych, co jednak coś tam trafili. Widziałem też najgłupsze urządzenia na świecie, pokazujące jakie numery padły w poprzednich losowaniach ruletki.

„Kolega”, jak zauważyłem, czujący się tutaj jak ryba w wodzie, zamienił „grube hajsy” na żetony i poleciał je wydać. Poszedłem i ja, połaziłem, pooglądałem, obstawiłem raz, drugi, coś tam wygrałem, schowałem kasę do kieszeni i poszedłem szukać znajomego. Prawie wszystko przegrał, ale „passa musi się odmienić”, „musi się odegrać”, „teraz ma przeczucie”. Znów wymienił kasę na żetony. I znów. I jeszcze kolejny raz. I znów. I jeszcze raz. I ostatni raz. No i na wyjście jeszcze trochę. No i naprawdę ostatni raz. Przez kilka ostatnich razów stałem przy nim i namawiałem, go, żeby skończył i widziałem, że sporo przegrał.
Skończył, wyszliśmy, wracamy. No i rozmowa (w skrócie) w trakcie powrotu.

- Jak ci poszło?
- No na plusie.
- To ile wygrałeś?
- 500.
- Aha.

Wróciliśmy do hotelu, na drugi dzień przy śniadaniu rozmawiałem z jego dziewczyną, mówi, że facet przegrał prawie 20 000, więc zadowolony nie był. No i za chwilę przyszedł i wyskakuje z tekstem:

- Wiesz, wczoraj w kasynie PRZEGRALIŚMY sporą kasę, musimy się rozliczyć.
- Ja nic nie przegrałem, pojechaliśmy razem, ale nie graliśmy razem i z niczego się nie będę rozliczał, co najwyżej mogę za paliwo zwrócić.
- Chyba cię po***, byliśmy razem, razem graliśmy, wisisz mi 9500 i k*** nie p****, że nie grałeś, pół na pół się dzielimy, wypłacasz mi 250 z twojej wygranej, a resztę mi oddasz w Polsce.

Wyśmiałem typa, każdy grał za swoje, swoje przegrał i nic mu do moich pieniędzy, rzuciłem mu 50 za paliwo i powiedziałem, że jak mieliśmy grać razem, to trzeba mi było powiedzieć przed wyjazdem, a nie po. Wkrótce wymeldowałem się i wróciłem. Koniec? Nieeee...

Świat jest mały, jak napisałem.
Spotkałem go przypadkiem, wyskoczył do mnie z pięściami i tekstem, żebym mu oddawał pieniądze, bo ja nie, to mnie *********** i ************ oraz *******, jak również *******, i jego koledzy też mnie znajdą, i jak nie mam kasy, to mam mu swój samochód oddawać, bo jak nie, to zobaczę... No naprawdę ciekawy jestem spotkania z jego kolegami.

Kwoty w euro oczywiście.

cwaniak z kasyna

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 225 (237)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…