Szłam do auta przez osiedlowy parking.
Między rzędami samochodów jest na całej długości pas zieleni. Z daleka zobaczyłam matkę z córką, córka miała około 5 lat. Dziewczynka była przykucnięta. Aby dojść do swojego samochodu musiałam je minąć.
Co zobaczyłam, gdy podeszłam bliżej? Gó*no.
I to dosłownie, a także usłyszałam morze komplementów odnośnie defekacji i odchodów dziewczynki. Następnie matka wzięła woreczek, zebrała wydaliny, wytarła dziecku rzyć i dalej z uśmiechem cieszyła się na głos z pokaźnej wielkości stolca "zuch dziewczyny”.
Mimo głębokiego szoku, udało mi się odezwać.
Powiedziałam: "Przepraszam, czy ma pani dziecko, czy psa, bo jak dziecko, to wokół jest tyle toalet, z których można było skorzystać - w kościele, w barze, w hotelu…”.
Kobieta odpowiedziała mi krótko, z uśmiechem na twarzy, słowa, które można by przetłumaczyć jako: "idź hen daleko, niewiasto lekkich obyczajów".
Do każdej z tych toalet było mniej niż 100 metrów, nie uwierzę, że dziecko, a tym bardziej takie duże, nie wytrzymałoby.
Czy to ze mną jest coś nie tak, czy z tym światem?
Przecież dziecko też ma godność, a parking przy 4 wysokich blokach i ruchliwej ulicy wcale nie jest miejscem odosobnionym czy intymnym, kręci się tam mnóstwo ludzi. Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem.
Między rzędami samochodów jest na całej długości pas zieleni. Z daleka zobaczyłam matkę z córką, córka miała około 5 lat. Dziewczynka była przykucnięta. Aby dojść do swojego samochodu musiałam je minąć.
Co zobaczyłam, gdy podeszłam bliżej? Gó*no.
I to dosłownie, a także usłyszałam morze komplementów odnośnie defekacji i odchodów dziewczynki. Następnie matka wzięła woreczek, zebrała wydaliny, wytarła dziecku rzyć i dalej z uśmiechem cieszyła się na głos z pokaźnej wielkości stolca "zuch dziewczyny”.
Mimo głębokiego szoku, udało mi się odezwać.
Powiedziałam: "Przepraszam, czy ma pani dziecko, czy psa, bo jak dziecko, to wokół jest tyle toalet, z których można było skorzystać - w kościele, w barze, w hotelu…”.
Kobieta odpowiedziała mi krótko, z uśmiechem na twarzy, słowa, które można by przetłumaczyć jako: "idź hen daleko, niewiasto lekkich obyczajów".
Do każdej z tych toalet było mniej niż 100 metrów, nie uwierzę, że dziecko, a tym bardziej takie duże, nie wytrzymałoby.
Czy to ze mną jest coś nie tak, czy z tym światem?
Przecież dziecko też ma godność, a parking przy 4 wysokich blokach i ruchliwej ulicy wcale nie jest miejscem odosobnionym czy intymnym, kręci się tam mnóstwo ludzi. Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem.
osiedlowy parking
Ocena:
134
(162)
Komentarze