Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79844

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przy okazji rozmów w pracy o funkcjonowaniu różnych urzędów, przypomniało mi się pewne zdarzenie z mojej zamierzchłej przeszłości.

Kiedy miałam 22 lata zmarł mój ojciec.  Jako że studiowałam,  to należała mi się po nim renta. Były to jeszcze czasy, kiedy służby mundurowe, w tym kolej, stanowiły "państwo w państwie" - miały własne urzędy, służbę zdrowia, własne odpowiedniki ZUS.

Ojciec był emerytem kolejowym, więc czekała mnie wyprawa na Okopową w Lublinie, gdzie mieściła się m.in. okręgowa dyrekcja PKP.

Podanie, wraz ze wszystkimi niezbędnymi dokumentami złożyłam bez problemu, a po odbiór decyzji miałam się zgłosić za dwa tygodnie.

Niestety, kiedy pojawiłam się po odbiór decyzji, okazało się, że "pani od literki C jest na urlopie, proszę przyjść za dwa tygodnie".

Po dwóch tygodniach pani była na chorobowym, a pozostałe larwy biurowe (chyba ze cztery ich tam było) zarzekały się, że nie mają dostępu do dokumentów  swojej koleżanki.

Chorobowe przeciągnęło się prawie całą zimę - dokumenty złożone w grudniu, decyzję dostałam chyba dopiero w marcu.
Owszem, renta przyznana od daty złożenia wniosku, czyli dostałam wyrównanie, ale całą zimę kiepsko żeśmy z mamą przędły.

Nie rozumiem, dlaczego w momencie pójścia jednej biurwy na urlop czy chorobowe, pozostałe kilka nie mogło podzielić się jej obowiązkami.

Może i mogłabym to zrozumieć, gdyby powiedziały, że nie ma pani od rent, ale jeżeli nie było pani od literki C, to znaczy, że zakres obowiązków miały taki sam.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (171)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…