Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79924

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam.

Historia o piekielnym ubezpieczycielu (rzeczna nazwa). Będzie długo ale jak najbardziej piekielnie.

Najpierw opis.
Dnia 31.07.2017 na jednym z parkingów Pan wjechał w moje auto które prowadziła żona. Oświadczenie z Panem spisane nie bez oporów sprawcy (był przekonany, że to wina mojej połowicy, na szczęście świadkowie przekonali go, że to właśnie on jest tutaj sprawcą). Moje auto to kombi z 2003r, samochód sprawcy to navara, różnica masy dosyć znaczna. Pan wsiadł do swojej navary i odjechał życząc zdrowia.

Moje autko natomiast odjechać już nie mogło. Uszkodzenia(co ważne dla dalszej części historii): oba błotniki, maska, zderzak (wystająca krawędź zderzaka z obrysu auta), oba reflektory pęknięte, zbiorniczek od spryskiwaczy, mocowanie chłodnicy, skrzywiony pas przedni, pęknięta pokrywa silnika, skrzywiona podłużnica, oraz sporo innych małych zaczepów i zatrzasków. Informuje szefa o sytuacji i lecę do mojej zapłakanej żony. Pojechaliśmy na pogotowie, luba ma przesunięte kręgi szyjne (czy jakoś tak nie pamiętam dokładnych nazw z opisu radiologa). Zszedł na to cały dzień. 1.08.2017 zgłaszam szkodę do ubezpieczyciela.

Przy zgłaszaniu szkody mówię od razu że chcę likwidacje szkody bez kosztowo czy jak to się tam zwie (naprawa auta bez mojego udziału), celowo nie podaje numeru konta żeby nie wysłali mi jakiegoś śmiesznego odszkodowania. Na infolinii przekazali mi listę serwisów gdzie auto mogę podstawić. Wybrałem toyotę. Pan na infolinii zgłoszenie przyjął oraz kazał czekać aż odezwie się rzeczoznawca. 4.08.2017 rzeczoznawca przyjechał fotki porobił i sobie pojechał.

6.08.2017 auto przewiozłem lawetą do serwisu toyoty. Jako że była to niedziela wszelkie papiery związane z serwisem toyoty załatwiłem w poniedziałek. 09.08.2017 w aplikacji mobilnej wyskakuje że warsztat wykonał oględziny. 12.08.2017 wziąłem auto zastępcze z firmy wypożyczającej.

Teraz zaczyna się historia właściwa. W między czasie dowiedziałem się od znajomego mechanika który widział zdjęcia auta że koszty naprawy będą przewyższać wartość auta czyli powinna być szkoda całkowita. Przez ostatnie dwa tygodnie sierpnia próbuje dodzwonić się do ubezpieczyciela czy coś już wiadomo w sprawie mojego samochodu.

28.08.2017 dzwoni firma od auta zastępczego czy wiadomo kiedy będę im chciał auto oddać. Pytają się ponieważ ubezpieczyciel w ciągu miesiąca powinien szkodę zlikwidować i wtedy jasne jest że auto zastępcze mi nie przysługuje. Również 28.08.2017 dostaję wiadomość na aplikacje w telefonie, że jest decyzja w sprawie mojej szkody. Otwieram i oczom nie wierzę. Uszkodzenia które wam opisałem na początku ubezpieczyciel wycenił na kwotę 3800 zł z groszami. Aż mi ciśnienie skoczyło. Mało tego na końcu pisma mi napisali, że wysłali mi już przekaz pocztowy z odszkodowaniem, mimo to, że zaznaczyłem, że nie chcę odszkodowania - chcę naprawione auto.

Dzwonię do toyoty czy oni coś o tym wiedzą (podpisałem z nimi upoważnienie z cesją na nich). Pan w toyocie zdziwiony chyba równie mocno jak ja. Powiedział mi, że przecież gołym okiem widać, że to jest szkoda całkowita i on sprawdzi co się działo w mojej sprawie. Oddzwania za chwilę i mówi, że od ponad dwóch tygodni wysyłają swój kosztorys do ubezpieczyciela z prośbą o decyzje co robimy z autem.

Najlepsze jest to, że wg ich kosztorysu naprawa auta będzie kosztować 22163 zł, czyli prawie sześciokrotnie więcej niż przyznał mi ubezpieczyciel mimo, że chciałem załatwić to bez kosztowo. Myślałem że zaraz tam kogoś zatłukę. Żona dzwoni na infolinie (ja byłem za bardzo wkur… żeby z nimi gadać), Pani na infolinii po usłyszeniu całej historii wielce zdziwiona pyta się „ALE O CO PANI CHODZI”, „W CZYM PROBLEM” oraz „DOBRZE W TAKIM RAZIE PROSZĘ NIE PRZYJMOWAĆ PRZEKAZU MY GO WYSLEMY DO TOYOTY I ONI PANSTWU TO AUTO NAPRAWIĄ” – BUAHAHAHA Dopłacą prawie 6 razy tyle, żeby mi auto naprawić które warte jest jakieś 10000 zł. 31.08.2017 warsztat dostał info od ubezpieczyciela, żeby nic przy aucie nie robili, bo będzie szkoda całkowita oraz w poniedziałek (04.09.2017) powinniśmy to dostać takową decyzje na aplikacje mobilną.

Oczywiście w poniedziałek nic mi nie przysłali. We wtorek 05.09.2017 dzwoni do nich żona, Pani na infolinii (już milsza tym razem) po wysłuchaniu opisu sprawy obiecała przekazać osobie odpowiedzialnej za naszą sprawę wiadomość, żeby się z nami skontaktował. Cała środa oczywiście nikt nie dzwoni, więc na wieczór dzwonie tym razem ja. Znowu tłumaczę całą sprawę od początku oraz pytam się co Pani widzi w systemie odnośnie mojej sprawy. Pani mi mówi, że widzi że został nam wysłany przekaz pocztowy oraz że odmówiliśmy przyjęcia. NOSZ KUR… JEGO MAC!!!. Mówi mi również, że dzisiaj dzwoniła do nich moja żona, co jest jakąś kpiną dzwoniła dnia poprzedniego czyli burdel w systemie nieziemski. Dzisiaj jest 07.09.2017 dalej nic oficjalnie nie wiem. Boje się, że ubezpieczyciel uzna, że sprawę załatwił przekazem i będę musiał zapłacić na auto zastępcze, które wg ich opinii mi się już nie należy. Coś czuję, że ta sprawa będzie się jeszcze długo ciągnęła.

Smaczek na koniec. Bratu jakiś czas temu wjechał gości w tyłek (brat miał megenke z 2005) uszkodzenia: pęknięty zderzak tylni oraz zarysowany przedni, czyli tylni do wymiany przedni do lakierowania. Brat dostał z link4 4 tys. zł odszkodowania (za 2100 auto naprawił) a za uszkodzenia mojego auta („rzeczny” duży ubezpieczyciel) wycenił na 3,8 tys. zł. Czy tylko mi tu coś nie pasuje?

cdn.

Edit: poprawiłem błędy wskazane w komentarzach.

Wrocław

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (127)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…