Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80208

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Studenciaki się przeprowadzają, a mnie naszło na wspominki tych wspaniałych czasów.

Wynajmowaliśmy mieszkanie w 4 osoby. Każdy miał osobny pokój. Fakt, pokoje były małe, ale każdy miał swój własny kąt, więc nie było problemu z prywatnością.

Kwestie sprzątania części wspólnej załatwiliśmy od razu. Rozpisany grafik, każdy miał dyżur przez tydzień.

Problematyczny okazał się jeden z moich współlokatorów. Najpierw sprzątać nie chciał, buntował się niemiłosiernie. Wiecznie wymówki, uciekanie od obowiązków, były nawet sytuacje, że potrafił wychodzić najwcześniej, a wracać najpóźniej, tak, by nikt go nie był w stanie złapać w ciągu dnia.

Potraktowaliśmy go szantażem. Płaci 3 dychy za każdy olany tydzień swojego dyżuru i my możemy sprzątać za niego albo bierze się do roboty. O dziwo poskutkowało.

Do czasu, aż nie odkryliśmy na jakiej to zasadzie działało.

Otóż, mój współlokator do sprzątania wspólnej części naszego mieszkania zaangażował swoją dziewczynę. Pewnie by się do nie wydało, ale w któryś dzień, podczas jego tygodnia dyżurowania, wpadłem na gwałt po notatki do mieszkania. I zastałem jakąś nieznaną mi pannę, która czyściła nasz kibel. A mój współlokator w najlepsze napieprzał w coś na kompie.

2 tygodnie później chłopak się wyprowadził, bo niestety, ale rozniosła się fama wśród jego znajomych, że gość ma dwie lewe ręce i nie potrafi nawet głupiego kibla umyć. Poza tym, tłumaczył się właścicielowi, że naśmiewamy się z niego i wprowadzamy niezdrową atmosferę w mieszkaniu.

PS. Mi osobiście była rybka, kto sprzątał. Czy on, czy jego dziewczyna. Ale osobiście, w życiu bym w ten sposób nie postąpił.

współlokator

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (203)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…