Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80476

przez (PW) ·
| Do ulubionych
I znowu o dzieciach. Nie żebym była jakimś dzieciofobem, ale...

Wyglądam niegroźnie. Nie jestem dużym dresiarzem, żadnych kolczyków ani tatuaży na twarzy, nie ubieram się wyzywająco. Ot, normalna dziewczyna. Być może z tego powodu pojawiło się ostatnie piekielne wydarzenie.

Siedziałam w poczekalni do lekarza. Poza mną była tylko mama z dzieckiem, na oko 3 lata. No i siedzę tak, gapię się w telefon i nagle podchodzi do mnie dziecko. Z zainteresowaniem obserwuje mój telefon, mówi coś do mnie. Odrywam wzrok od ekranu, patrzę na dziecko i ono mówi "mogłabyś mi pokazać bajkę?". Poczułam się niekomfortowo, nie lubię jak obce dzieci do mnie podchodzą, rozglądam się za rodzicami. Widzę matkę, więc odpowiedziałam malcowi "pewnie mama dla ciebie naszykowała jakieś zabawki, idź zapytać". A dziecko dalej stoi przy mnie i uporczywie gapi się na mój telefon. Postanowiłam nie drążyć tematu i olać dziecko. Matka nie zareagowała. W pewnym momencie dziecko łapie za telefon, bo CHCE BAJKĘ! Tłumaczę, że to nieładnie ruszać rzeczy obcych ludzi, że nie mam bajek, niech idzie do mamy.

Na co mama się oburzyła.

(M) - Dlaczego nie chcesz pokazać mu bajki?
(Ja) - Hmmm, no może dlatego, że jest to obce dziecko? I nie życzę sobie, żeby dotykało mojego telefonu?

Matka się oburzyła jeszcze bardziej i zapytała:
(M) - Rozumiem, że nie popilnujesz dziecka w czasie, kiedy będę w gabinecie lekarza?

Mowę mi odjęło. A dlaczego miałabym pilnować kompletnie obcego dziecka? A jak coś mu się stanie? W ogóle skąd ona wie, kim jestem, i że nie mam złych zamiarów wobec jej dziecka?!

(Ja) - Niestety, nie jestem darmową opiekunką do dzieci.

Nastąpiła obraza majestatu, ale na szczęście była jej kolej, więc weszła z dzieckiem. Jak wyszła, to zniesmaczona rzuciła mi mordercze spojrzenie i opuściła przychodnię.

Ręce mi opadły.

przychodnia

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (217)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…