W skojarzeniu z wyznaniem #80436 przypomniało mi się własne, przychodnia neurologiczna.
Pacjenci umówieni co 20 minut od 8:30. Ja byłem trzeci w kolejce, więc przyjechałem około 8:50 i widzę, że pod gabinetem siedzą dwie osoby. Pytam, czy już ktoś wchodził, dowiedziałem się, że nie. Pani doktor miała jakąś tam zadymę organizacyjną i jest obsuwa. Ok, rzecz ludzka, siedzimy i czekamy.
W międzyczasie oczywiście dwie panie siedzące w kolejce zaczęły rozmowy od swoich chorób przez politykę ("Co ten Jarek wyprawia, Matko Bosko, dobrze, że mam dzieci w Anglii" to chyba najlepszy cytat ;) ), ja się zaczytałem i nawet nie zauważyłem, jak obok mnie usiadła kolejna pani. Rozmowa (OP - ostatnia pani, 2P - dwie panie po sześćdziesiątce, M - ja)
OP: Przepraszam państwa, kto teraz?
M: Jeszcze nikt nie wszedł, pani doktor ma opóźnienie.
OP: Ale z której państwo godziny?
2P: Kolejno 8:30 i 8:50, pan na 9:10, czyli pani na 9:30.
OP: O, to teraz ja wchodzę (jako, że już ta godzina była).
M: Nie, proszę pani. Wchodzimy w kolejności umówionych wizyt, gdyż przyjęcia się jeszcze nie zaczęły i wszyscy czekamy na swoją wizytę.
OP: ALE JA MAM NA 9:30 I JA WCHODZĘ PIERWSZA, BO JA MAM NA 9:30.
(tutaj ostatnie 2 zdania możecie ponożyć przez nieskończoność, bo tłumaczyłem to szanownej z 8 razy, 2P z resztą też).
M: W takim razie uważa szanowna pani, że my, czekający na swoje wizyty, które opóźniają się nie z naszej winy, mamy ich w ogóle nie mieć, bo pani jest na 9:30, kolejny pacjent też powie, że on na 9:50, etc...?
OP: No nie, wiadomo, że nie. Ale teraz ja wchodzę, bo mam na 9:30.
Mój facepalm usłyszała cała przychodnia, pani od cytatu o Jarku poleciła się szanownej zapisać również do psychiatry w wolnej chwili, bo ma wyraźny problem z logicznym rozumowaniem.
Na szczęście wyszła pani doktor, przeprosiła za spóźnienie i wywoływała nazwiskami, wg założonej w godzinach kolejności, ale jeszcze po moim wyjściu słyszałem psioczenie szanownej, że ona miała na 9:30 i nie weszła.
Pointy chyba brak ;-)
Pacjenci umówieni co 20 minut od 8:30. Ja byłem trzeci w kolejce, więc przyjechałem około 8:50 i widzę, że pod gabinetem siedzą dwie osoby. Pytam, czy już ktoś wchodził, dowiedziałem się, że nie. Pani doktor miała jakąś tam zadymę organizacyjną i jest obsuwa. Ok, rzecz ludzka, siedzimy i czekamy.
W międzyczasie oczywiście dwie panie siedzące w kolejce zaczęły rozmowy od swoich chorób przez politykę ("Co ten Jarek wyprawia, Matko Bosko, dobrze, że mam dzieci w Anglii" to chyba najlepszy cytat ;) ), ja się zaczytałem i nawet nie zauważyłem, jak obok mnie usiadła kolejna pani. Rozmowa (OP - ostatnia pani, 2P - dwie panie po sześćdziesiątce, M - ja)
OP: Przepraszam państwa, kto teraz?
M: Jeszcze nikt nie wszedł, pani doktor ma opóźnienie.
OP: Ale z której państwo godziny?
2P: Kolejno 8:30 i 8:50, pan na 9:10, czyli pani na 9:30.
OP: O, to teraz ja wchodzę (jako, że już ta godzina była).
M: Nie, proszę pani. Wchodzimy w kolejności umówionych wizyt, gdyż przyjęcia się jeszcze nie zaczęły i wszyscy czekamy na swoją wizytę.
OP: ALE JA MAM NA 9:30 I JA WCHODZĘ PIERWSZA, BO JA MAM NA 9:30.
(tutaj ostatnie 2 zdania możecie ponożyć przez nieskończoność, bo tłumaczyłem to szanownej z 8 razy, 2P z resztą też).
M: W takim razie uważa szanowna pani, że my, czekający na swoje wizyty, które opóźniają się nie z naszej winy, mamy ich w ogóle nie mieć, bo pani jest na 9:30, kolejny pacjent też powie, że on na 9:50, etc...?
OP: No nie, wiadomo, że nie. Ale teraz ja wchodzę, bo mam na 9:30.
Mój facepalm usłyszała cała przychodnia, pani od cytatu o Jarku poleciła się szanownej zapisać również do psychiatry w wolnej chwili, bo ma wyraźny problem z logicznym rozumowaniem.
Na szczęście wyszła pani doktor, przeprosiła za spóźnienie i wywoływała nazwiskami, wg założonej w godzinach kolejności, ale jeszcze po moim wyjściu słyszałem psioczenie szanownej, że ona miała na 9:30 i nie weszła.
Pointy chyba brak ;-)
poradnia neurologiczna
Ocena:
138
(162)
Komentarze