Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#80567

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio pojawiają się historie traktujące o edukacji, więc i ja wspomnę starsze czasy. Zacznę od wstępu w którym ogólnie przedstawię jak sytuacja wyglądała.

Moja edukacja z nieznanych mi przyczyn rozpoczęła się z rocznym opóźnieniem. Nie wiem dlaczego tak się stało, nie wnikam. Potem jeszcze "udało mi się" załapać rok w plecy, ale nie przypominam sobie, żeby z powodu bycia "starym koniem" spotkały mnie kiedykolwiek jakieś nieprzyjemne sytuacje. Dopiero w technikum, niebezpośrednio, rozpoczęły się problemy, jednak nie z samą edukacją.

Ponieważ wśród uczniów byłem nieco starszy, tak też do szkoły zamiast autobusem, zacząłem przyjeżdżać samochodem o wiele wcześniej niż niektórzy inni uczniowie. Świeżutkie prawo jazdy, pierwszy w życiu pojazd kupiony za swoje pieniądze. Małe marzenie spełnione. Ponadto, nie była to też moja chęć pokazania się lub fanaberia żeby "wozić się furą". Dojeżdżanie busem, potem komunikacją miejską było zwyczajnie upierdliwe. Podróż trwała jakąś godzinę z małym kawałkiem a czasem nawet i ponad półtorej. Samochodem, ta sama podróż zajmowała mi najwyżej czterdzieści minut do godziny.

W szkole nie chełpiłem się posiadaniem auta, nie wspominałem o tym a nawet ukrywałem ten fakt. Dodatkowo unikałem parkowania na przyszkolnym parkingu, żeby uniknąć plotek i dramatów gdyby ktoś zauważył. Wiedziała o tym jedynie pewna dziewczyna z równoległej klasy, która była z mojego miasta – wiedziała bo od początku jeździliśmy razem, podwoziłem ją.

Któregoś dnia "sprawa się rypła" w dziwaczny sposób. O godzinie za dwadzieścia ósma zaparkowałem jakieś trzysta metrów od szkoły i ogarnialiśmy się, aby udać się na zajęcia. Pechowym zbiegiem okoliczności, zawiodło auto: klamka od strony pasażera nie chciała otworzyć drzwi. Ja w roli "eksperta od otwierania drzwi" w tym samochodzie, wychyliłem się z fotela kierowcy, prawą ręką oparłem się o zagłówek fotela pasażera a lewą sięgając to do klamki, to do "cycka" odblokowującego zamek próbowałem odblokować drzwi. A dziewczyna nadal tam siedziała – z boku mogło to wyglądać bardzo dwuznacznie.

Właśnie to uświadomiła mi wychowawczyni klasy pukając w szybę od strony kierowcy. Na nic zdały się tłumaczenia "Ależ pani psor! Klamka!" – kobiecie załączył się tryb moralizatorski, wygłosiła tyradę i oznajmiła, że będą konsekwencje. Miałem się zgłosić do dyrektora, od razu jak dotrę do szkoły. Całe szczęście, że nie skojarzyła, że "moja" dziewczyna jest również uczennicą tej szkoły i jej konsekwencje nie dosięgły. Babka poszła a my w "niestosowny" sposób uporaliśmy się z drzwiami. Umówiliśmy się, że ja wejdę pierwszy, ona chwilę po mnie.

Zaraz przy wejściu wychowawczyni mnie złapała za łachy i zaczęła prowadzić do dyrektora, nie szczędząc przy tym głośnych uwag o tym jak niestosowne jest "mizdrzenie się" pod szkołą z jakąś lafiryndą. Pół szkoły czekając na rozpoczęcie zajęć miało ubaw słuchając o tym, że jestem zboczony, napalony i niewychowany.
W pokoju dyrektora – kolejna tyrada, jednak tym razem nieco rozbudowana: "Dojeżdżam autem do szkoły w którym uprawiam seks z nieżądnicami, tuż pod oknami szkoły!". To demoralizuje uczniów. Pamiętam, że się wtedy zagotowałem jak rzadko kiedy, wybuchła kłótnia i tym razem również na nic zdały się tłumaczenia: "Bo klamka się zacięła!". Dyrektor w porę uciszył mnie i ziejącą moralnym ogniem nauczycielkę. Dostałem reprymendę. Ocena z zachowania poleciała w dół i otrzymałem "zakaz korzystania z usług społecznie uważanych za odrażające w okolicy szkoły" z ostrzeżeniem, że ona tego dopilnuje, żeby to zostało gdzieś zapisane. Cokolwiek miałoby to znaczyć i Bóg jeden wie kto i gdzie taką uwagę miałby wpisać. Przez parę miesięcy cała szkoła miała z tego ubaw po pachy. Niestety ja nie miałem powodów do śmiechu, bo byłem u tej baby "na widelcu" dopóki szlag jej nie trafił i nie zrezygnowała z pracy.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 32 (122)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…