Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80671

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Osoby do pracy z polecenia.

Historia 1.
Kończyłam roczny staż w bardzo dobrym zakładzie produkcyjnym - praca biurowa, świetne warunki, wspominam bardzo miło :) Mój przełożony nie mógł znaleźć nikogo na moje miejsce, więc zapytał, czy nie mam koleżanki bez pracy. Lubię pomagać innym, sama chciałabym dostać taką szansę, więc zaczęłam pytać znajomych. W końcu znalazłam jedną dziewczynę, koleżankę koleżanki mojej siostry (przyjmijmy Ania). Podrasowałam jej CV, przesłałam do szefa, rozmowa na drugi dzień o 13:00. Ania zachwycona, tak długo nie mogła nic znaleźć, bardzo jest mi wdzięczna. Ja szczęśliwa, bo komuś pomogłam :)

Nadszedł drugi dzień, godzina 13:00. Ania nie została wpuszczona na teren zakładu, alkomat wskazał spożycie alkoholu (sprawdzają każdą nową osobę). Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Szef tylko zapytał "andtwo, kogo Ty mi poleciłaś...". Co za wstyd! I podjęłam decyzję - nigdy więcej załatwiania komuś pracy!
Godz. 13:15, dzwoni zapłakana Ania. Ona tylko się syropu na kaszel napiła, bo ze stresu jej zaschło w gardle! Może da się coś jeszcze zrobić? Nie, nie da.

Historia 2.
Minęło kilka lat. Wkrótce opuszczam swój obecny zakład. Zakład nie może znaleźć nikogo na moje miejsce, a zakres obowiązków dla dwóch osób. I znów padło pytanie: może mam kogoś godnego polecenia?
Kurczę no, mam dwie dobre koleżanki. Jednej marzy się praca biurowa (przyjmijmy K1), ale nie ma żadnego doświadczenia, studiuje zaocznie, lat 25. Drugiej marzy się praca biurowa, ale nie może być monotonna (przyjmijmy K2), z rocznym doświadczeniem, po studiach, lat 30.
Postanowiłam zapomnieć o swoim postanowieniu. Przecież im zależy, znam je, chcą zdobywać doświadczenie i piąć się po szczeblach kariery! Tylko tak ciężko zacząć... Zaproponowałam im pracę. Obie zachwycone, z obiema przez godzinę wisiałam na telefonie, chciały wiedzieć wszystko ;) CV obu dziewczyn wysłałam.
K1. Dostała telefon, rozmowa na drugi dzień i pyk! zatrudniona :)
K2. Tu zaczęły się komplikacje:

Rozmowa 1:
K2: Wiesz co, ja teraz mam dużo rzeczy do załatwienia, bardziej by mi tak za 2 tygodnie pasowało. W sumie, jeśli ta praca ma być moja, to na mnie poczeka, hehe.
J: Aha, ale wiesz co, na rozmowę możesz iść, to też nie jest tak, że na 100% ją dostaniesz. A jak masz ją dostać, to powiedz na rozmowie, że możesz zacząć za 2 tygodnie.

Rozmowa 2:
K2: No zaprosili na rozmowę, ale czy ja się do tego nadaję?
J: Chciałaś pracę, w której nie będziesz się nudzić, tam na pewno nie będziesz :)
K2: Ale lipa, że urlop jest ustalony odgórnie.
J: Cóż, w zakładach produkcyjnych tak bywa, ale z góry wiesz kiedy i urlop pewny, zawsze w lipcu.
K2: Ale wiesz co, bo ja chciałam w przyszłym roku w listopadzie jechać na wczasy, dadzą mi urlop?
J: (!?) Jeśli ogarniesz swoją robotę, to myślę, że tydzień urlopu dostaniesz.
K2: Ale ja chciałam na dwa tygodnie.
J: Dwa tygodnie urlopu w sierpniu, dwa tygodnie w listopadzie i masz 20 dni urlopu na 26 możliwych... Nie sądzę, żeby zakład się zgodził... Takie rzeczy, to chyba tylko przy prowadzeniu własnego biznesu :)

Mimo wszystko na rozmowę K2 się umówiła, na którą oczywiście nie przyszła, napisała mi jedynie sms: "Chora byłam i musiałam przełożyć, może za 3 dni uda mi się podjechać".
Nie wiem, czy tak też powiedziała w kadrach, ale nikt już na nią nie czeka.

Tak ciężko jest znaleźć dobrą pracę w naszym kraju, prawda?

Chyba niepotrzebnie uszczęśliwiam ludzi na siłę. Nigdy więcej!

Praca

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (203)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…