Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80676

przez ~prawiewersalka ·
| Do ulubionych
Historia o wersalce (#80488) przypomniała mi moje zeszłoroczne przygody z pralką.

Wynajmowałam mieszkanie, które było całkowicie wyposażone. I cóż, jeśli chodzi o meble, to nie było źle- większość IKEA. Jednak sprzęt AGD&RTV pierwszej młodości nie był. Kuchenka gazowa z 94, lodówka z 2000, telewizor "z dupą" i felerna pralka. Dzięki załączonej do niej instrukcji wiem, że została wyprodukowana w roku mojego urodzenia- 1996.

Poprzedni lokatorzy uprzedzili nas miłą karteczką, aby pralki nie zostawiać bez nadzoru, bo lubi spacerować. Okej, pierzemy zawsze gdy jesteśmy w domu. I dobrze, że to robiliśmy, bo:
1) Pralka wywędrowała na środek łazienki, zostawiając za sobą krople wody. Odpowiednio potem ją dociążyliśmy i dzikich wypadów nie robiła.

2) Pękła guma. Jak wiadomo była sparciała (na co zwróciliśmy uwagę właścicielowi, miał wysłać kogoś do naprawy). A jak guma pękła to pół łazienki zalało. Od razu polecieliśmy do sąsiada z dołu, ale na szczęście u niego się nic nie pojawiło, dzięki naszej szybkiej interwencji. Właściciel przysłał szwagra, co się miał znać. Niby babcia pralka naprawiona i ma działać.

3) Podczas prania otworzyły się drzwiczki, a jak się otworzyły to obiły się o ścianę i zakończyły swój żywot, bo szklana część poszła w drobny mak. Znowu zalanie, znowu latanie z ręcznikami. Robimy filmik i do właściciela. Tym razem właściciel zamawia fachowca, a fachowiec rozkłada ręce i mówi, że do tego modelu drzwiczek nowych nie znajdzie, a takiego grata to się nie opłaca naprawiać (bo jak się okazało po głębszych oględzinach pralka miała już coś z bębnem, wężykiem i generalnie niezalecane było jej naprawiać).

Co na to właściciel? Kupił pralkę nową, ale kazał nam za nią zapłacić. Pralka, którą w markecie można było kupić dość tanio po ok. 680 zł, kupił za 1000. Na wszelki wypadek rodzice nalegali, abyśmy zapłatę za pralkę zrobili jako umowę sprzedaży. Oczywiście właściciel przed podpisaniem widział umowę, mógł się skonsultować z prawnikiem itd., ale wziął i podpisał.

Po jakiś 2 tygodniach przyjechał z żoną i powiedział, że oni pralkę tę zabierają, a dadzą nam tę z ich domu. W tym problem, że powiedzieliśmy jasno, że "halo halo, ale to jest nasza pralka", na co właściciel, że "jak to nasza on to kupił i on zapłacił!" Na co odparliśmy, że zapłacił w sklepie, a my mieliśmy zapłacić jemu i mamy na to umowę. Umowę sprzedaży.
Włączyła się żona, która groziła policją i prawnikiem i prokuratorem i wszystkimi świętymi, bo my ich oszukujemy.

Chyba ktoś im przemówił do rozsądku, że sami na siebie bat ukręcili, bo więcej o temacie pralki się nie zająknęli. Potem łaskawie odsprzedaliśmy im ją za 1000 zł, bo w nowym mieszkaniu pralkę już mieliśmy, a oni zostawali bez. Czyli w sumie wyszliśmy na zero. :)

pralka właściciel

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (120)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…