Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80731

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Mieszkam na drugim piętrze w przedwojennej kamienicy.
Pod nami wprowadził się sąsiad, który przejął mieszkanie po kimś z rodziny. Kiedyś tu mieszkał, potem długo go nie było i wrócił.

Na początku był spokój, sąsiada czasami trafiałam na klatce.
Uprzejmości wymieniane, czasami pogadaliśmy bo i ja mam psa i oni mają dwa więc można było podyskutować, która bestia ma gorsze nawyki i jak z nimi walczyć :)

Ostatnio jednak sąsiad znalazł sobie kompanów do picia.
Od szóstej rano codziennie szczeka pies. Sama mam psa wiem, że po to jest pies żeby czasami szczekał ale ona (bo to sunia) ujada pół dnia. Drugie pół dnia oni drą się jak diabli w stanie upojenia. Czasami przeplata się to ze szczekaniem i muzyką. Nikomu nie otwierają drzwi.

Trafić sąsiada już na klatce nie idzie ale to może lepiej go nie oglądać.

Parę dni temu jednak przegięli.

Siedziałam koło północy grając na komputerze jak poczułam smród spalenizny. Myślałam z początku, że to mój laptop bo gra bardzo dużo pamięci potrzebuje. Ale śmierdzi coraz gorzej. Myślę sobie - może listwa się fajczy albo coś nie tak z kontaktami. Po sprawdzeniu domu lecę do okna bo już podejrzewam co jest. Otwieram je i ciach czarny dym w twarz.

Krew w żyłach jak lód, poleciałam obudzić rodzicielkę, kapcie na nogi i lecę na dół. Już nie raz w kamienicy było pełno dymu, a jedno mieszkanie z kamienicy frontowej sąsiadka spaliła. Pamiętam tamten strach oraz ten huk ognia i cholernie mi nie pasowało, że pod nami się kopci. Bynajmniej nie był to zapach spalonego garnka tylko plastiku.

Łomoczę do ich drzwi, zero reakcji. Pies ujada jak wariat myślę sobie - cholera jak ich nie ma to trzeba chociaż psa uratować. Próbowałam siłą "otworzyć" drzwi ale nie udało się. Straż wezwana przez sąsiadkę, jak słyszę, że rodzicielka z podwórka woła, że oni są w środku i chyba już ugasili bo światło się pali w pokoju gdzie się unosił dym.

Nie otworzyli drzwi do przyjazdu straży pożarnej. Przecież łatwiej głupa palić, że nic się nie stało. Osobiście wystartowałabym z gębą jakby mi ktoś drzwi próbował wyrwać ale oni twardo udawali, że ich nie ma. Strażaków po dłuższej chwili wpuścili. Jakieś zaprószenie ognia. Pewnie z papierosem usnęli i coś się podjarało.

Prawie cała kamienica na nogach ale na szczęście na strachu się skończyło.

Gdy już wróciłam do mieszkania naszła mnie taka refleksja:
Przyjechały do nas na sygnale dwa wozy straży pożarnej.
Przyjechali bo durny sąsiad nie otwiera drzwi.
A oni mogli być gdzieś naprawdę potrzebni.

Najgorsze jest to, że choćbym chciała ich gdzieś zgłosić to sąsiedzi mnie nie poprą. Każdy będzie marudzić ale spytany przez administrację czy sprawiają problemy to odpowie "nie"
Dlaczego? "Bo nie wypada" "Po co się czepiać" "Bo co mnie to obchodzi" - to jest najlepsze zwłaszcza jak dwie minuty wcześniej od tej samej sąsiadki leciała litania jakie to z nimi problemy.

Albo ja się robię moherem za młodu albo coś jest nie tak z niektórymi ludźmi.

Sąsiedzi

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (155)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…