Szkocja, publiczna biblioteka. Historia w stu procentach autentyczna, gdyby nie przytrafiła się mi, sam bym w nią nie uwierzył.
Krótki rys sytuacji - miałem do wydrukowania karty pokładowe na lot powrotny do domu. Linie lotnicze, z których usług korzystałem, nie pozwalały na to wcześniej niż 36 godzin przed odlotem, a kolega nie miał drukarki. Postanowiliśmy więc udać się do biblioteki.
Sytuacja właściwa: wszedłem do biblioteki i przy wejściu zapytałem gdzie są komputery. Istotnym jest fakt że z marszu wyjaśniłem z czym przychodzę. Druk jednej strony, ile kosztuje i tak dalej. Otrzymałem informacje i zostałem skierowany do jednej z sal gdzie stały rzędy komputerów. Usiadłem przy jednym z nich, zalogowałem się, znalazłem swoja kartę, wciskam 'drukuj'. Wychodzę z salki i wracam do biurka do tego samego Pana Bibliotekarza (PB), który skierował mnie do sali.
Ja: Witam, wydrukowałem potrzebny papier, gdzie mogę go odebrać?
PB: Ale tam się nie da drukować...
Ja: ...?!
Co się okazało. Doszło do awarii, w skutek której komputery straciły połączenie z drukarką. Pan Bibliotekarz o tym wiedział, wyjaśnił co się dzieje, ale świetnie udawał zaskoczonego, ja z kolei zachodziłem w głowę, który z trybików w jego głowie nie zaskoczył.
Ja: To kiedy będzie usunięta ta awaria?
PB: Za dwa dni... może...
Już nie chodzi o awarię, zdarza się. Ale po co kierować kogoś kto chce coś wydrukować do komputera, który drukować nie może i dopiero gdy mleko się wyleje, udawać głupiego?
Nibynóżki opadają.
Krótki rys sytuacji - miałem do wydrukowania karty pokładowe na lot powrotny do domu. Linie lotnicze, z których usług korzystałem, nie pozwalały na to wcześniej niż 36 godzin przed odlotem, a kolega nie miał drukarki. Postanowiliśmy więc udać się do biblioteki.
Sytuacja właściwa: wszedłem do biblioteki i przy wejściu zapytałem gdzie są komputery. Istotnym jest fakt że z marszu wyjaśniłem z czym przychodzę. Druk jednej strony, ile kosztuje i tak dalej. Otrzymałem informacje i zostałem skierowany do jednej z sal gdzie stały rzędy komputerów. Usiadłem przy jednym z nich, zalogowałem się, znalazłem swoja kartę, wciskam 'drukuj'. Wychodzę z salki i wracam do biurka do tego samego Pana Bibliotekarza (PB), który skierował mnie do sali.
Ja: Witam, wydrukowałem potrzebny papier, gdzie mogę go odebrać?
PB: Ale tam się nie da drukować...
Ja: ...?!
Co się okazało. Doszło do awarii, w skutek której komputery straciły połączenie z drukarką. Pan Bibliotekarz o tym wiedział, wyjaśnił co się dzieje, ale świetnie udawał zaskoczonego, ja z kolei zachodziłem w głowę, który z trybików w jego głowie nie zaskoczył.
Ja: To kiedy będzie usunięta ta awaria?
PB: Za dwa dni... może...
Już nie chodzi o awarię, zdarza się. Ale po co kierować kogoś kto chce coś wydrukować do komputera, który drukować nie może i dopiero gdy mleko się wyleje, udawać głupiego?
Nibynóżki opadają.
Ocena:
88
(130)
Komentarze