W 2013 r. awansowałem w pracy na stanowisko kierownicze. Oczywiście była wtedy pewna doza piekielności i spięć miedzy mną a panią Gienią.
Otóż mój zakład działa już 60 lat i ma się naprawdę dobrze. Zatrudnienie tutaj to gwarancja stałego zatrudnienia do emerytury.
W każdym razie Gienia podjęła się pracy w tej firmie jeszcze w poprzednim systemie i sporo z niego w niej zostało, ale nie to jest ważne.
W owym 2013 r. mój kierownik przechodził na emeryturę. Gdy usłyszała to Gienia, to cała w skowronkach, bo była pewna awansu z uwagi na staż w firmie. Jak to już zapowiadała, jak to będzie dobrze itd., co pozmienia w dziale.
No ale zarząd pokrzyżował jej plany i wizje, a mianowicie podjął decyzję o konkursie na stanowisko kierownicze. I wygrałem ja. Kryteriami były: staż/doświadczenie, studia kierunkowe/wyższe, dodatkowe uprawnienia, tzn. prawo jazdy kat B.
Ze wszystkich kandydatów z działu Gienia wygrywała stażem, a pozostali byli zatrudniani od 2000 do 2007 r., tak że różnice małe. Kierunkowe miałem tylko ja i Gienia.
Zatem do drugiego etapu wchodzę ja i Gienia i niestety ona odpada z uwagi na brak prawka (miała, ale kurza ślepota spowodowała jego utratę).
Zatem ja zostałem kierownikiem.
Wtedy Gienia rozpętała g..burzę.
Wpierw poszła do Solidarności, i związek owszem, podjął temat, ale szybko go uciął. Otóż w obowiązkach kierownika są wyjazdy służbowe i posiada on samochód służbowy w tym celu, zatem wymóg posiadania prawka jest jak najbardziej zasadny. No i uznali, że mój wybór odbył się zgodnie z wymogami. Ale Gienia wciąż tego nie rozumiała, nawet gdy przewodniczący związku mówił jej, że na tym stanowisku są wymagane wyjazdy na już i np. przychodzisz do pracy w poniedziałek na 8:00 i nagle masz wyjazd do Przemyśla, a stamtąd do Szczecina, i bez prawka nie ma opcji zatrudnienia na tym stanowisku.
Gienia wymyśliła - to ma mieć kierowcę.
Skończyło się moim stanowiskiem. Gienia była w PIP i sądzie pracy, ale brak prawka na stanowisku tego wymagającym ją załatwiał.
Podobno było wesoło na sprawie sądowej: jak może wykonywać pracę wymagającą prawa jazdy, skoro go nie ma?
Zwolnili ją 4 miesiące potem, za błędy w dokumentach (pierdoły).
Otóż mój zakład działa już 60 lat i ma się naprawdę dobrze. Zatrudnienie tutaj to gwarancja stałego zatrudnienia do emerytury.
W każdym razie Gienia podjęła się pracy w tej firmie jeszcze w poprzednim systemie i sporo z niego w niej zostało, ale nie to jest ważne.
W owym 2013 r. mój kierownik przechodził na emeryturę. Gdy usłyszała to Gienia, to cała w skowronkach, bo była pewna awansu z uwagi na staż w firmie. Jak to już zapowiadała, jak to będzie dobrze itd., co pozmienia w dziale.
No ale zarząd pokrzyżował jej plany i wizje, a mianowicie podjął decyzję o konkursie na stanowisko kierownicze. I wygrałem ja. Kryteriami były: staż/doświadczenie, studia kierunkowe/wyższe, dodatkowe uprawnienia, tzn. prawo jazdy kat B.
Ze wszystkich kandydatów z działu Gienia wygrywała stażem, a pozostali byli zatrudniani od 2000 do 2007 r., tak że różnice małe. Kierunkowe miałem tylko ja i Gienia.
Zatem do drugiego etapu wchodzę ja i Gienia i niestety ona odpada z uwagi na brak prawka (miała, ale kurza ślepota spowodowała jego utratę).
Zatem ja zostałem kierownikiem.
Wtedy Gienia rozpętała g..burzę.
Wpierw poszła do Solidarności, i związek owszem, podjął temat, ale szybko go uciął. Otóż w obowiązkach kierownika są wyjazdy służbowe i posiada on samochód służbowy w tym celu, zatem wymóg posiadania prawka jest jak najbardziej zasadny. No i uznali, że mój wybór odbył się zgodnie z wymogami. Ale Gienia wciąż tego nie rozumiała, nawet gdy przewodniczący związku mówił jej, że na tym stanowisku są wymagane wyjazdy na już i np. przychodzisz do pracy w poniedziałek na 8:00 i nagle masz wyjazd do Przemyśla, a stamtąd do Szczecina, i bez prawka nie ma opcji zatrudnienia na tym stanowisku.
Gienia wymyśliła - to ma mieć kierowcę.
Skończyło się moim stanowiskiem. Gienia była w PIP i sądzie pracy, ale brak prawka na stanowisku tego wymagającym ją załatwiał.
Podobno było wesoło na sprawie sądowej: jak może wykonywać pracę wymagającą prawa jazdy, skoro go nie ma?
Zwolnili ją 4 miesiące potem, za błędy w dokumentach (pierdoły).
praca
Ocena:
106
(140)
Komentarze