Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80889

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Odnośnie historii o czworonogach.

Moja babcia mieszka w małej miejscowości w pobliżu stutysięcznego miasta, którą upodobali sobie ludzie porzucający psy. Może to wynika z tego, że jest to wieś o rzadkiej zabudowie, dom daleko od domu, trochę przelotowa. W sumie nie wiem, nie jestem w stanie "wejść w głowę" osoby, która wyrzuca swoje zwierzę.

Takie psiaki albo same przychodziły do gospodarstwa kierowane głodem i chłodem, albo wujek znajdował je w rowach, jadąc na pole z maszynami. Potem babcia się psem zajmowała, odkarmiała i szukano mu nowego domu.

Dość powiedzieć, że przez całe moje życie wszystkie nasze psy to były znajdy, przywiezione od babci. Wszystkie były dla mnie niezwykle ważne, takie znajdki są czasem bardziej wymagające, ale zawsze bardzo wdzięczne i kochające.

Na początku roku sąsiad babci znalazł ślicznego kundelka, małą, ale dorosłą sunię, którą się zaopiekował. Kilka dni później zagadał do mojego wujka, czy mógłby ją przywieźć, żeby wujek ją zabił łopatą (sic!), bo oni już tego psa nie chcą, bo ich córka się boi (to dziecko ma jakieś dwa-trzy lata).

Wujek w szoku, ale jasne - przywieź.

I tak od stycznia 2017 r. moi rodzice mają nowego pieska. Sunia jest mega radosnym i wdzięcznym psiakiem. Od razu zbadał ją weterynarz, dostała zastrzyk antykoncepcyjny i wesoło sobie biega po podwórku (zamykanym i ogrodzonym).

Nurtowało mnie, czemu sąsiad uznał, że wujek tego psa może zabić i czemu akurat łopatą? A bo sąsiad nie wierzył, że naprawdę można psu znaleźć nowy dom i myślał, że wujek je dla świętego spokoju zabija. Ale czemu łopatą? Tutaj wolę nie wiedzieć jakim tokiem myślenia sąsiad szedł...

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (126)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…