zarchiwizowany
Skomentuj
(8)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
...to również coś dodam od siebie względem historii #80921.
Mniej więcej rok temu, gdy jeszcze mieszkałam w okolicy ulicy Grudziądzkiej w Toruniu, podszedł do mnie młody chłopaczek, miał może 15 lat. Wcześniej podchodził do ludzi na przystanku. A było ich sporo.
Wręcz wykrzyczał mi, że nie jadł od kilku dni. I po prostu prosi o chleb.
Ciężko było mu nie uwierzyć, bo krzycząc desperacko tych kilka słów wręcz się przede mną popłakał. Od razu było widać, że jest zaniedbany. Ubrania miał brudne, z resztą niepasujące do takiej pogody, jaką obecnie nawet mamy za oknem.
Sprawdziłam czy mam gotówkę i powiedziałam, żeby podszedł ze mną do piekarni. Kupiłam tyle, ile mogłam. Dwa bochenki, jakieś krokiety z mięsem itp. Wszystko raczej z myślą o tym, żeby starczyło na więcej niż jeden posiłek i żeby był on choć trochę więcej wart niż suchy chleb.
Nie wyszłam dobrze z piekarni a ekspedientka wchodząc na zaplecze powiedziała do kogoś, że "znów gówniarz żebrze pod sklepem i trzeba zrobić porządek".
Chłopak podziękował za reklamówkę pieczywa i odszedł. Odprowadziłam go jeszcze wzrokiem. Jakieś 50 metrów dalej czekał na niego drugi, młodszy dzieciak... tak samo zaniedbany. Ludzie na przystanku, do których podchodził wcześniej powlepiali wzrok w każdą inną stronę...
Taki problem był kupić dziecku suchy chleb? Sytuacja o tyle przykra, że było to krótko przed świętami, a ludzie na przystanku stali m.in. z torbami świątecznych zakupów. Hipokryzja.
Po Nowym Roku przeprowadziłam się i więcej już chłopca nie spotkałam. Dlatego niestety prócz tego, co napisałam, nic więcej o nim nie wiem...
Mniej więcej rok temu, gdy jeszcze mieszkałam w okolicy ulicy Grudziądzkiej w Toruniu, podszedł do mnie młody chłopaczek, miał może 15 lat. Wcześniej podchodził do ludzi na przystanku. A było ich sporo.
Wręcz wykrzyczał mi, że nie jadł od kilku dni. I po prostu prosi o chleb.
Ciężko było mu nie uwierzyć, bo krzycząc desperacko tych kilka słów wręcz się przede mną popłakał. Od razu było widać, że jest zaniedbany. Ubrania miał brudne, z resztą niepasujące do takiej pogody, jaką obecnie nawet mamy za oknem.
Sprawdziłam czy mam gotówkę i powiedziałam, żeby podszedł ze mną do piekarni. Kupiłam tyle, ile mogłam. Dwa bochenki, jakieś krokiety z mięsem itp. Wszystko raczej z myślą o tym, żeby starczyło na więcej niż jeden posiłek i żeby był on choć trochę więcej wart niż suchy chleb.
Nie wyszłam dobrze z piekarni a ekspedientka wchodząc na zaplecze powiedziała do kogoś, że "znów gówniarz żebrze pod sklepem i trzeba zrobić porządek".
Chłopak podziękował za reklamówkę pieczywa i odszedł. Odprowadziłam go jeszcze wzrokiem. Jakieś 50 metrów dalej czekał na niego drugi, młodszy dzieciak... tak samo zaniedbany. Ludzie na przystanku, do których podchodził wcześniej powlepiali wzrok w każdą inną stronę...
Taki problem był kupić dziecku suchy chleb? Sytuacja o tyle przykra, że było to krótko przed świętami, a ludzie na przystanku stali m.in. z torbami świątecznych zakupów. Hipokryzja.
Po Nowym Roku przeprowadziłam się i więcej już chłopca nie spotkałam. Dlatego niestety prócz tego, co napisałam, nic więcej o nim nie wiem...
święta pomoc chleb głodny
Ocena:
-6
(22)
Komentarze