Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80947

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ok.10 lat temu, niewielka podstawówka (po jednej klasie z rocznika, łącznie ok 80 dzieci, w budynku były klasy 3-6), godzina wychowawcza. Pedagog szkolny chciał poznać przyczyny "podziału klasy". I oto przeprowadził "głosowanie" kogo w klasie lubimy najbardziej, a kogo najmniej.

Wystąpienie przed wszystkimi osoby, która była lubiana najbardziej nie wzbudziło mojego sprzeciwu, Lecz wyobraźcie sobie wyciągnięcie mojej koleżanki (dostała najwięcej negatywnych głosów) przed szereg i pytanie wszystkich: "Dlaczego nie lubicie Agnieszki?". Niestety Agnieszka nie należała do osób przebojowych, nie była też zamożna, choć jej rodzice ciężko pracowali. Do dziś mam w głowie obraz 11-letniej dziewczynki gniotącej rękaw swetra ze zdenerwowania i spuszczoną głową. Moi znajomi z klasy byli na tyle bezczelni, że właśnie te 2 cechy wykrzyczeli jako dyskwalifikujące koleżankę. Przez długi czas byłam zła na siebie za bezradność w tamtej chwili i dlatego pewnie nie powiedziałam o niej rodzicom.

Bonus 1: Gdy teraz o tym myślę to wiem, że z tymi uczniami było coś nie tak. Przez jeden dzień też stałam się publicznie "nielubianą" i to przez mojego przyjaciela. Otóż powodem, dla którego byłam podobno niekoleżeńska, okazał się mój nieczęsty udział w wycieczkach klasowych (na te najdroższe rodziców nie było stać, a w terminach większości pozostałych byłam po prostu chora).

Bonus 2: Pan pedagog jeszcze długo pracował w naszej szkole. Jego syn z czasem stał się dyrektorem, więc wiedzieliśmy, że posadę będzie miał zapewnioną. Po paru latach jednak "zniknął" ze szkoły, w nieznanych mi okolicznościach. Myśleliśmy, że odszedł na emeryturę. Dopiero po kolejnych kilku latach jakaś kontrola z kuratorium wykazała, że pedagog na papierze nadal jest zatrudniony. Nie muszę chyba wyjaśniać, że oznaczało to, że dostawał pieniądze za pracę, której nie wykonywał. Niestety nie wiem jakie konsekwencje wyciągnięto wobec pedagoga i jego syna-dyrektora, który mu to załatwił.

Bonus 3: W trakcie "pracy" tego pedagoga, czyli już w okresie kiedy fizycznie nie było go w szkole, tę funkcję pełniła inna nauczycielka. Prywatnie matka 3 dzieci, które regularnie biła. Z najstarszym jej dzieckiem chodziłam do klasy, bywałam u nich w domu na urodzinach. I choć przy obcych się hamowała, to i tak potrafiła poprosić córkę do innego pokoju, skąd dziecko wracało po chwili zapłakane z czerwonymi śladami na rękach. Może i było to "tylko" kilka siniaków, ale jednak niesmak jaki wiązał się z funkcją tej nauczycielki w szkole pozostał. Zresztą z czasem te zachowania były przenoszone do szkoły i co niektórzy uczniowie byli przez tę nauczycielkę popychani, szarpani itd.

Być może wyda Wam się, że to błaha historia, lecz dla osoby, której była wpajana tolerancja i szacunek do innych to była prawdziwa próba charakteru. Żałuję, że nikt z tym nic nie zrobił. Z perspektywy czasu myślę, że grono pedagogiczne było jedną kliką. Ot, patologia w polskiej szkole nie tylko od uczniów.

Szkoła

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 101 (123)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…